Miałam zaszczyt uczestniczyć w tworzeniu słownika „Jak wspierająco mówić o chorobie otyłościowej”. Słownik łamie wieloletnie stereotypy, pokazuje, że słowa: „gruby”, „pulchny”, „puszysty” są niestosowne i warto dążyć do zamiany ich słowami, np. „osoba z nadmiernym BMI”. Chciałabym, aby ten słownik dotarł do jak największej liczby osób. Edukacja w tej kwestii jest bardzo ważna – mówi Emilia Modrzyńska, pacjentka, nauczycielka, ambasadorka 4. edycji kampanii „Porozmawiajmy Szczerze o Otyłości”.
Co zmieniło Pani spojrzenie, że otyłość to choroba? W jaki sposób trafiła Pani do lekarza?
Około rok temu jadąc autobusem przeczytałam w Internecie wywiad z prof. Bogdańskim. Wtedy po raz pierwszy w życiu spotkałam się z podejściem, że otyłość jest chorobą. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem. Przeczytałam ten artykuł wielokrotnie. Dowiedziałam się, że Profesor leczy w mieście, w którym mieszkam, czyli Poznaniu. Po kilku tygodniach zmagania się ze sobą zdobyłam się na odwagę i umówiłam na wizytę. Jeszcze przed nią Profesor skierował mnie na szereg badań, wtedy po raz pierwszy w życiu miałam zleconą krzywą insulinową, wcześniej nigdy nawet nie słyszałam o takim badaniu. Podczas wizyty w gabinecie Profesor zważył mnie, zmierzył obwód brzucha i wtedy postawił diagnozę – choruję na chorobę otyłościową.
Jakimi słowami lekarz powiedział o chorobie?
Dowiedziałam się, że otyłość jest chorobą, a ja jestem chora. Nie użył też słowa „schudnąć” – od początku powiedział, że mam leczyć swoją chorobę, a nie odchudzać się. Przede wszystkim wytłumaczył mi, na czym polega choroba: że mam zaburzone mechanizmy homeostazy energetycznej, jak źle pracują hormony w moim ciele i jakie czynniki to wywołuje, jak to wpływa na funkcjonowanie organizmu. Oczywiście, na pierwszej wizycie nie był w stanie sprawdzić, jakie czynniki wywołały chorobę, ale przede wszystkim jasno wytłumaczył, co mi dolega, a także, dlaczego wcześniejsze próby redukcji masy ciała kończyły się niepowodzeniem, a wręcz sprawiły, że choroba rozwijała się.
Jak wyglądały Pani próby redukcji masy ciała zanim została Pani uświadomiona, że otyłość jest chorobą?
Choroba rozwijała się długo i powoli. Nigdy nie byłam szczupłą osobą, zawsze byłam cięższa o kilka kilogramów od koleżanek. Podejmowałam wiele prób redukcji masy ciała, które najczęściej kończyły się powrotem kilogramów z nawiązką, po drodze były jeszcze ciąże, po których również zostawały nadmiarowe kilogramy. Z roku na rok liczba kilogramów była coraz większa. Po przeczytaniu wielu artykułów, obejrzeniu wielu programów z udziałem prof. Bogdańskiego, czy prof. Wyleżoła, wiem, że moje próby redukcji masy ciała stosowane na własną rękę sprawiały, że choroba bardziej się rozwijała, a gospodarka hormonalna rozregulowywała się, co spowodowało przejście z nadwagi w chorobę otyłościową.
Usłyszała Pani kiedykolwiek od lekarza słowa stygmatyzujące?
Prawdopodobnie miałam wielkie szczęście, bo nie doświadczyłam stygmatyzacji w swoim życiu, może pojedyncze przypadki. Kilka lat temu byłam u lekarza medycyny pracy, pani doktor spojrzała na mnie i powiedziała: „Musi Pani schudnąć”; odpowiedziałam: „Wiem”. I wtedy spojrzała bardziej zdziwionym wzrokiem i dodała: „Ale naprawdę musi Pani schudnąć”. Czułam bezradność, bo wiedziałam, jak wyglądam i ile ważę, ale nie otrzymałam żadnej wskazówki, a te słowa w żaden sposób mi nie pomogły.
To nie jest tak, że każdy lekarz stygmatyzuje osoby z chorobą otyłościową, bo byłam też na wizycie, podczas której pan doktor w sposób delikatny zalecił kontrolować wagę i starać się jej nie zwiększać. Owszem, nie otrzymałam też żadnych wskazówek, jak zredukować wagę, ale w mojej ocenie nie było w jego słowach brutalności. Znam historię koleżanki, która podczas wizyty u lekarza usłyszała: „Gdzie Pani tak tym tłuszczem obrosła?”. Z kolei mój lekarz opowiedział mi o pacjentce, która została zapytana przez swojego lekarza, czy może zrobić sobie z nią zdjęcie, bo takiej wielkiej pacjentki jeszcze nie miał.
Brała Pani udział w stworzeniu praktycznego Słownika „Jak wspierająco mówić o chorobie otyłościowej”. Czy dobrze, że powstał taki słownik?
Miałam zaszczyt uczestniczyć w tworzeniu tego słownika, bardzo się cieszę, że powstał. To duży krok na drodze do zmiany postrzegania otyłości nie jako defektu kosmetycznego, a choroby, którą należy zdiagnozować i leczyć. Słownik łamie wieloletnie stereotypy, pokazuje, że słowa: „gruby”, „pulchny”, „puszysty” są niestosowne i warto dążyć do zamiany ich słowami, np. „osoba z nadmiernym BMI”. Chciałabym, aby ten słownik dotarł do jak największej liczby osób. Edukacja w tej kwestii jest bardzo ważna.
Dlaczego język, jakim posługujemy się, jest tak ważny, w stosunku do osób chorujących na otyłość? W jaki sposób lekarz powinien informować pacjenta/ pacjentkę o tym, że ma chorobę otyłościową? Jak mądrze wspierać?
Osoby te w swoim życiu wielokrotnie spotkały się z negatywnymi komentarzami czy hejtem; są postrzegane przez pryzmat objawów choroby otyłościowej, których nie da się ukryć. Ludzie myślą o takiej osobie, że się obżera, jest leniwa, nie dba o siebie, itd. A często za chorobą otyłościową stoją wielokrotne próby redukcji masy ciała, ale także dolegliwości np. hormonalne, które skutecznie uniemożliwiają redukcję.
Taka stygmatyzacja wpływa destrukcyjnie i może prowadzić do unikania kontaktu z ludźmi, demotywacji, a przede wszystkim może skutecznie zniechęcić osobę chorą na otyłość do podjęcia leczenia. Lekarze powinni pamiętać, że siedzi przed nimi człowiek z trudnościami, po przejściach, więc informacja dotycząca diagnozy powinna być merytoryczna, nieoceniajaca, ale także prosta, ponieważ nie każdy zna nomenklaturę medyczną. To, w jaki sposób lekarz przekaże diagnozę choroby otyłościowej, ma wielki wpływ na to, czy pacjent podejmie się leczenia.
Do kogo adresowany jest słownik?
Jest adresowany do każdego, kto może spotkać w przestrzeni publicznej lub w najbliższym otoczeniu osobę chorą na otyłość. A szanse są spore – biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce choruje 8 mln ludzi. Szczególnie jest adresowany do osób, które zawodowo mogą mieć kontakt z osobami chorującymi na otyłość, tj. do psychoterapeutów, terapeutów, dietetyków, ale także kardiologów, ortopedów, endokrynologów, ginekologów, czyli lekarzy specjalistów, którzy na co dzień leczą powikłania choroby otyłościowej, a także do samej osoby chorującej na otyłość, aby uświadomić jej, że nie jest „gruba” i „leniwa”, tylko chora i powinna jak najszybciej otrzymać pomoc lekarską. Ma uświadamiać, że to choroba, którą trzeba leczyć. Ponadto pokazuje, jak należy zwracać się do osoby chorej na otyłość, aby jej nie urazić i nie skrzywdzić.
Słownik zmieni obecne podejście społeczeństwa do choroby otyłościowej?
Uważam, że choroba otyłościowa nadal jest tematem tabu. Najłatwiej komuś powiedzieć, że się zaniedbał, bo zbyt dużo je i nie ćwiczy lub jest leniwy. Ale przecież istnieją choroby, które wykluczają aktywność fizyczną z powodu sporej wagi pacjenta lub jego zaburzeń hormonalnych.
Zdaję sobie sprawę z tego, że zmiana podejścia społeczeństwa do choroby otyłościowej nie nastąpi szybko, przed nami długa droga. Miałam okazję wielokrotnie występować w różnych mediach i, czytając komentarze, przekonałam się, jak wygląda podejście społeczeństwa do tego tematu. Często były obrzydliwe, wręcz hejterskie. Po emisji jednego z wywiadów, w którym prowadzący zapytał mnie, jak mi się żyje w Polsce jako osobie chorującej na otyłość, ludzie pisali: „ty gruba bambaryło”, „weź się za siebie”. Ludzie patrzą na osoby chorujące na otyłość przez pryzmat stereotypu, że skoro choruje, to pewnie za dużo je. To nieprawda; choroba otyłościowa wynika z rozregulowania gospodarki hormonalnej w organizmie, zaburzone są przez to mechanizmy regulacji uczucia głodu i sytości, cały metabolizm jest zmieniony.
Liczę na to, że słownik ten trafi to do jak najszerszego grona odbiorców. Musimy zgodnie z tegorocznym hasłem kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości” zmienić spojrzenie i zacząć postrzegać osoby chore na otyłość jako chore i je wspierać.
Rozmawiała: Anna Dembińska