– Leczenie biologiczne biorównoważne to podstawa rozwoju polskiego przemysłu farmaceutycznego – podkreśla Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, ekspert w obszarze leków, refundacji, farmacji oraz prawa w tym zakresie, w rozmowie z Ewą Podsiadły-Natorską
W Polsce produkuje się leki biologiczne?
Tak. Dobrym przykładem jest natalizumab, zarejestrowany przez Europejską Agencję Leków (EMA) w 2023 r. Takich substancji jest jeszcze kilka. Skoro mamy tę wiedzę, znamy know-how, potrafimy produkować nawet skomplikowane cząsteczki biologiczne, to moglibyśmy się zastanowić, jak dalej stymulować ich produkcję w Polsce. Posiadamy wszelkie warunki do tego, aby wprowadzać nowe leki biologiczne na rynek oraz do systemu refundacji. Trzeba to zrobić, bo w tej chwili terapiami biologicznymi leczymy zaledwie kilka procent pacjentów, a mówimy o lekach, z których pacjenci odnoszą największe korzyści! Dzięki leczeniu biologicznemu chorzy wchodzą w stan remisji, dzięki czemu mogą dobrze żyć i się czuć. Dla polskiego systemu ochrony zdrowia pacjent, który normalnie funkcjonuje, pracuje, opłaca składki, ma ogromne znaczenie. Pieniądze wydane na jego leczenie wracają do systemu, a leki biologiczne biorównoważne nie kosztują przecież kilkanaście czy kilkaset tysięcy złotych, tylko kilkaset. Takich tanich preparatów nie ma sensu trzymać w programach lekowych.
Możemy te leki sprzedawać do innych krajów?
Oczywiście. Możemy i powinniśmy, bo to oznacza szereg korzyści: dla pacjentów, europejskich systemów ochrony zdrowia oraz dla polskich przedsiębiorców. A na końcu chory, skutecznie leczony terapiami biologicznymi, wróci na rynek pracy. To łańcuch wzajemnych połączeń.
Co więc zrobić, żeby zaczęło to u nas sprawnie funkcjonować?
Pytanie jest jak najbardziej zasadne, a brakuje jednej prostej rzeczy: dobrej woli. Nie ma czegoś takiego, czego nie da się zrobić – są tylko rzeczy, których zrobić się nie chce. Bo jeśli chcesz, to dasz radę. Z Ministerstwem Zdrowia rozmowy trwają od lat, ale dotąd to było „mydlenie oczu pacjentom”. Tymczasem rozwiązanie jest banalnie proste: czas przestać trzymać leki biologiczne biorównoważne w programach lekowych. Są sytuacje, kiedy trzeba zwołać konsylium, przeanalizować dokumentację medyczną, zastanowić się, czy pacjent do programu się kwalifikuje – ale są to przypadki najtrudniejsze i powinny być zarezerwowane wyłącznie dla pacjentów najciężej chorych, których nie da się leczyć w sposób standardowy.
Natomiast takie postępowanie dla przypadków klasycznych, łagodniejszych to marnowanie zasobów. Większość chorych, którzy kwalifikują się do leczenia biologicznego, to przypadki standardowe. Pomysł jest więc prosty: zostawić programy lekowe dla pacjentów niestabilnych, trudnych, nietypowych, a pozostałych oraz tych, którzy kontynuują terapię, przenieść do AOS. Musimy przełamać barierę, bo każdy usiadł w swoim fotelu i siedzi w nim wygodnie, a najwyższy czas zmienić fotel.
Zwłaszcza że ten system z powodzeniem funkcjonuje w wielu krajach Europy.
Właśnie, dlatego to musi się wydarzyć również u nas. Mam kolegę z chorobą Leśniowskiego-Crohna. Uczyliśmy się razem w liceum, teraz mieszka w Wielkiej Brytanii. Pokazywał mi ostatnio pudełko adalimumabu; lek dostał po krótkim przeszkoleniu u lekarza specjalisty w poradni. Lek przyjmuje w domu, tylko co jakiś czas odwiedza go pielęgniarka, która sprawdza, czy robi to prawidłowo i czy wszystko jest w porządku. On jedynie od czasu do czasu odwiedza przychodnię, odbiera kolejne pudełko i dalej się leczy. Nie musi jechać do szpitala, a przecież polscy pacjenci czasem pokonują kilkaset kilometrów tylko po to, żeby otrzymać kontynuację leczenia.
Klif patentowy w lekach biologicznych właśnie się zaczął i będzie trwał jeszcze kilka lat. Wielu producentów straci wyłączność. Musimy więc nauczyć się produkować te leki i rozprowadzać je na szerszą skalę. Kiedy cena leków biologicznych spada poniżej 500 zł, to jest ten moment, gdy powinny one trafić do AOS – w poradniach jest lepsza kontrola nad leczeniem niż w aptece i jednocześnie mniejsza formalizacja niż w programach lekowych.