Długo wyczekiwana, pierwsza w historii polska lista leków krytycznych została w końcu opublikowana. Dobrze, że wreszcie ją mamy, choć biorąc pod uwagę współczesną sytuację na świecie, i tak późno.
Krajową listę leków krytycznych zaprezentował 20 grudnia minister Marek Kos. „Chcemy, aby pacjenci mieli nieprzerwany dostęp do leków, aby produkcja odbywała się w naszym kraju. Chcemy zabezpieczyć trwały, nieprzerwany łańcuch dostaw oraz stabilne źródła dostaw substancji czynnych oraz leków gotowych” – tłumaczył podczas konferencji prasowej.
O tym, że to konieczne, mówiono od dawna. O bezpieczeństwie lekowym Polaków szeroko pisaliśmy w tym numerze „Świata Lekarza”. Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego, wielokrotnie podkreślał, że potrafimy produkować nawet skomplikowane cząsteczki biologiczne. Na co więc czekaliśmy tyle czasu, skoro światowe kryzysy, takie jak np. pandemia czy wojna w Ukrainie, uświadomiły nam, jak bardzo globalizacja wpływa na dostępność leków i jak łatwo łańcuch dostaw może zostać przerwany? Gdy na początku pandemii brakowało respiratorów, rękawiczek i maseczek, dość szybko zauważyliśmy, że problem może objąć także leki. Do tego dochodzą również groźne trendy, kiedy nowatorski lek na cukrzycę wykupują osoby zdrowe ze względu na jego właściwości odchudzające.
W codziennym życiu lekarzy, farmaceutów oraz pacjentów temat braku dostępności leków pojawia się więc zdumiewająco często. Niedostępne preparaty, braki magazynowe, długotrwałe oczekiwanie na dostawę to problemy, które mają wpływ nie tylko na pracę medyków, ale przede wszystkim (!) na nasze zdrowie. Stworzenie jednej spójnej listy leków krytycznych przy tak licznych chorobach i potrzebach pacjentów nie było oczywiście proste. Ostatecznie znalazło się na niej 301 substancji czynnych.
Polska lista leków krytycznych jest jak mapa drogowa, prowadzi nas bowiem – przynajmniej teoretycznie – w stronę bezpiecznego i stabilnego systemu ochrony zdrowia. Stworzenie listy to oczywiście pierwszy krok. Kluczowym elementem będzie wdrożenie systemu monitorowania i zabezpieczania dostaw, co wymaga właściwej infrastruktury, magazynów, negocjacji z producentami oraz… pieniędzy.
Przyszłość pokaże, czy ten pierwszy krok będzie początkiem zmian, czy pozostanie tylko administracyjną ciekawostką.
Ewa Podsiadły-Natorska
redaktor prowadząca światlekarza.pl