Obietnice skrócenia kolejek do specjalistów wciąż pozostają wspaniałymi obietnicami wyborczymi.
Nadzieja – życzenie zaistnienia określonego stanu rzeczy i niepewność, że tak się stanie. To oczekiwanie spełnienia się czegoś pożądanego i ufność, że się to urzeczywistni. Mówi się też, że nadzieja umiera ostatnia, ale częściej, że jest matką głupich…
Każda zmiana władzy budzi w nas, lekarzach, ale i w całej ochronie zdrowia nadzieję na lepsze. Taką samą nadzieję mają nasi pacjenci. I to nie pierwszy raz! Wprawdzie stare łacińskie powiedzenie nihil novi sub sole – dosł. nic nowego pod słońcem – czasem wydaje się nieaktualne, ale i tak wychodzi na to, że przynajmniej w ochronie zdrowia jego trwałość jest bardzo, ale to bardzo mocna.
Wielu z nas przygląda się liczbie zwolnień ze stanowisk dyrektorów, którzy czasem zostają dyrektorami w nowych (starych) szpitalach. U tych nowych widać niekonsultowaną zwykle z zespołami aktywność. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, kiedy nowy dyrektor dostaje pieniądze. Ma je wydać. Najprościej zbudować sale operacyjne, bo łatwo W NICH PRZECIĄĆ WSTĘGĘ. To, że w Polsce jest zbyt mało anestezjologów i chirurgów, okazuje się bez znaczenia. W końcu coś nowego otwarte! Trójkowy system łączenia szpitali, dobrze wyglądający zza biurka, też już jakoś ucichł. Natomiast obietnice skrócenia kolejek do specjalistów wciąż pozostają wspaniałymi obietnicami wyborczymi.
À propos wyborów. Widać, że się zbliżają, bo w mediach pojawiają się tradycyjne informacje o lekarzach zarabiających po 100 000 złotych i więcej. W telewizji pojawiają się cudowne informacje, że aktualnie (!) w Polsce wprowadza się łatwe dla pacjentów leczenie laparoskopowe albo że zespół studentów politechniki przygotowuje cud obrazowania jakiegoś schorzenia, który będzie dostępny za kilka lat. Jak będą pieniądze.
Ciekawie też wygląda siłowanie się z Polską Akademią Nauk, np. koncepcja połączenia szkolenia lekarzy i pielęgniarek pod jednym dachem zwanym CMKP – z zaznaczeniem, że władze tego kolosa będą wybierane przez zespoły wskazane przez rządzących. Nacjonalizacja w nowym stylu?
Nadzieja, że będą o nas decydować wybrani przez nas specjaliści, powoli umiera. Chyba że jak zawsze będziemy mogli liczyć na Naczelną Izbę Lekarską, która tradycyjnie stanie u boku władzy. Każdej władzy, jaka by ona nie była. Czarna, czerwona czy tęczowa. Byle można się w jej cieple ogrzać.
Na koniec parę słów o nauce, tak ważnej w medycynie. O polskiej punktozie napisano już wiele artykułów. Stworzono ją po to, aby wpływać na finansowanie poszczególnych jednostek naukowych. Wielu z nas miało nadzieję (znowu ta matka głupich), że przyjmiemy system funkcjonujący na świecie. Może nie najlepszy, ale dość stabilny – Impact Factor, wskaźnik Hirscha i liczba cytowań. Niestety.
Idą wybory. Dla ochrony zdrowia to kolejne obietnice, gwarancje i opluwania.
prof. Aleksander Sieroń, przewodniczący Rady Naukowej „Świata Lekarza”
Materiał powstał w ramach nowej rubryki PUNKT WIDZENIA RADY NAUKOWEJ ŚWIATA LEKARZA