W wolnej Polsce mieliśmy już 18 ministrów zdrowia, czyli średnio na każdego z nich przypada niewiele ponad rok urzędowania.
Co kilka miesięcy przeżywamy ciąg wydarzeń pisany według tego samego scenariusza. Po przygotowaniu artyleryjskim w postaci medialnej fali doniesień na temat nieprawidłowości w takim czy innym szpitalu, błędów lekarskich, arogancji i niekompetencji dysponentów medycznych, braku jakichś leków, wstrzymanych z powodu biurokratycznych procedur itp., zaczyna się polityczna nagonka na ministra zdrowia.
Na medycynie zna się w Polsce każdy i każdy zna jakieś mrożące krew w żyłach przykłady świadczące o fatalnym stanie służby zdrowia. Na sejmowej mównicy pojawiają się całe rzesze ?znawców?, którzy podniesionym głosem wyrzucają z siebie wszystkie swoje złe emocje oraz intencje. Potem pojawia się wniosek o odwołanie ministra zdrowia. Wniosek na ogół upada w głosowaniu, ale presja i temperatura tego stanowiska jest tak wysoka, że nikt nie jest w stanie wytrzymać na nim zbyt długo. Efektem są częste zmiany. W wolnej Polsce mieliśmy już 18 ministrów zdrowia, czyli średnio na każdego z nich przypada niewiele ponad rok urzędowania. Problemy w tym okresie były różne. Na początku było zmniejszanie i tak skromnych nakładów na służbę zdrowia. Następnie problemy z niewydolnością wielu placówek, które były niedofinansowane i nie odpowiadały swymi usługami potrzebom danego regionu. Następnie niskie zarobki lekarzy i pielęgniarek w państwowych placówkach. Następnie brak środków na remonty i zakup sprzętu. Trudne i nerwowe negocjacje z NFZ dotyczące rocznych kontraktów. Zadłużanie się wielu szpitali. Rosnące kolejki do specjalistów.
Mimo tego wszystkiego w czasach wolnej Polski średnia długość życia Polaków wzrosła o ponad siedem lat. Poprawiła się skuteczność leczenia większości chorób. Udało się wprowadzić nowoczesną i skuteczną profilaktykę. Większość placówek zostało wyremontowanych i wyposażonych w nowoczesny sprzęt. Poprawiła się dostępność do najwyższej jakości farmaceutyków szpitalnych i aptecznych. Nakłady na służbę zdrowia prawie potroiły się i rosną o ponad 2 proc. rocznie. Lekarze zaczęli bardzo dobrze zarabiać. Poprawiły się uposażenia pielęgniarek i zatrzymał się eksodus za granicę. Do Polski zaczęli przyjeżdżać na leczenie coraz liczniejsi pacjenci z bogatego Zachodu. Polscy lekarze zaczęli organizować konkurencyjne placówki służby zdrowia w Wielkiej Brytanii i innych krajach.
Polska służba zdrowia dziś a 25 lat temu ? to niebo a ziemia. Oczywiście zawsze będą problemy, zawsze będą błędy, przykłady bałaganu i złej woli niekompetentnych dysponentów czy urzędników. Jednak wiara, że cokolwiek poprawi się, gdy zmienimy ministra zdrowia, jest naiwna i pozbawiona jakichkolwiek racjonalnych podstaw. Każdy człowiek na tym stanowisku będzie narażony na ataki i krytykę. Nikt nie jest w stanie sprostać wymaganiom wszystkich pacjentów, lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów i polityków. Ważne jest przede wszystkim, żeby sprawy szły systematycznie w dobrym kierunku, a to nie zależy tylko od ministrów zdrowia. Gdyby nie ciągła karuzela na tym stanowisku, bylibyśmy ze służbą zdrowia dużo dalej…