W ramach dyskusji o potrzebie zmian w OFE używano często argumentu, że kupowanie obligacji skarbowych jest złe, gdyż generuje dług.
Szybko przejechał przez polski parlament walec legislacyjny. W ciągu niespełna ośmiu dni jedna z bardziej istotnych ustaw, jakie były przyjmowane w ostatnich latach, przemknęła przez Sejm i Senat jak meteoryt. Trudno oczekiwać, że posłowie RP wiedzieli nad czym tak naprawdę głosują. A ustawa oprócz zasadniczych zastrzeżeń konstytucyjnych ma wiele złych rozwiązań.
Choćby zasadę wymuszającą w pierwszym roku funkcjonowania okrojonego systemu, że fundusze emerytalne muszą utrzymywać co najmniej 75 proc. aktywów w akcjach. Jeśli ma być to minimum 75 proc., to z natury rzeczy OFE będą musiały tych akcji posiadać jeszcze więcej, tak aby w przypadku spadków na giełdzie móc spełniać cały czas ten wyznaczony limit.
Co więcej, przy większych spadkach cen akcji, limit ten będzie zmuszał fundusze do skupowania akcji, gdyż ich wartość w całym portfelu będzie malała.
Inny, zupełnie niezrozumiały zapis, to zakaz inwestowania naszych pieniędzy w obligacje skarbu państwa. Jest to o tyle absurdalne, że fundusze emerytalne na całym świecie, czy to dobrowolne, czy obowiązkowe, czy pracownicze, inwestują znaczną część powierzonych im pieniędzy przyszłych emerytów właśnie w obligacje skarbowe. Prawie nigdzie nie ma ograniczeń, które były dotychczas w naszych ustawach, zakazujących w inwestowanie w obligacje innych państw. Ale to nic, teraz w ogóle nie będzie można kupować obligacji rządowych, które są naturalnym miejscem schronienia w okresie bessy. W ramach dyskusji o potrzebie zmian w OFE używano często argumentu, że kupowanie obligacji skarbowych jest złe, gdyż generuje dług. Argument ten jest o tyle nieprawdziwy, że przecież każde oszczędzanie może generować dług, jeśli tylko nie zmniejszy się proporcjonalnie wydatków.
Zauważmy jednak, że deficyt budżetowy przed i po reformie emerytalnej był taki sam, co wskazuje, że reforma systemu emerytalnego tworząca fundusze emerytalne nie zwiększyła długu, a środki na jej realizację udało się zaoszczędzić.
No i kwestia najważniejsza, czy polski porządek prawny akceptuje rozwiązanie polegające na przeniesieniu środków zarządzanych przez prywatne podmioty do państwowej osoby prawnej jaką jest ZUS i dokonanie ich umorzenia. Bez odszkodowania. Tę kwestię najprawdopodobniej będzie musiał rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny, a to oznacza, że przez najbliższe miesiące będziemy żyli z niepewnością instytucjonalną w tym zakresie.
Nigdy jeszcze w historii III Rzeczpospolitej nie przyjmowano w takim tempie tak ważnej ustawy, rodzącej tak duże ryzyka prawne i to z takim ryzykiem finansowym.