DOŁĄCZ DO SUBSKRYBENTÓW

NEWSLETTERA

Tematów na pewno mi nie zabraknie

Podziel się treścią:

 

NAGRODA ZAUFANIA ZŁOTY OTIS 2024 W KATEGORII MEDIA I ZDROWIE

Każdego dnia tysiącom słuchaczy RMF FM przybliża tematykę służby zdrowia. – Staram się nie używać za często słowa misja, ale na pewno jest z niej coś w mojej działalności – mówi Michał Dobrołowicz w rozmowie z Rafałem Natorskim

W redakcjach, w których pracowałem, dziennikarze niezbyt chętnie zajmowali się ochroną zdrowia, uznając, że jest to temat skomplikowany i niewdzięczny. Pan też dostał go z „przydziału”?

Wręcz przeciwnie. Zainteresowałem się tymi zagadnieniami z dwóch powodów. Po pierwsze, szukałem tematów innych niż polityka, które nie dzielą i mogą dotrzeć do różnych odbiorców. Pracuję w radiu, którego słuchają bardzo różne osoby: z dużych miast i z małych miejscowości, pracujący fizycznie i intelektualnie. Codziennie utwierdzam się w przekonaniu, że zdrowie jest właśnie takim tematem. Potwierdziła to pandemia – informacje o koronawirusie dotyczyły wszystkich, mam wrażenie, że w pewnym momencie w podobnym stopniu baliśmy się choroby albo kolejnych obostrzeń i ich konsekwencji. Drugi powód jest taki, że w pracy dziennikarskiej staram się nie działać stadnie. Myślę, że jest coś w idei, że orły latają samotnie. Od razu wyjaśniam, że nie uważam się za orła, ale jestem przekonany, że to, co nieoczywiste i wymykające się standardom, przynosi często najciekawsze efekty. Ochrona zdrowia nie jest rzeczywiście tematem, który – poza wyjątkowym czasem pierwszych fal pandemii – otwiera serwisy informacyjne. Lecz czasami wciąż tak się dzieje. Wyzwaniem jest przygotowanie takiego materiału o sezonie infekcyjnym, nowej liście leków refundowanych czy wytycznych towarzystw naukowych, który zostanie zapamiętany. Kolejne reakcje słuchaczy, ich komentarze czy prośby, by pogłębić jakiś temat, są dla mnie dowodem, że zdrowie to temat ważny dla słuchaczy. A takimi chcę się zajmować.

Na zdrowiu zna się każdy, przynajmniej według własnego przekonania. Jednak w rzeczywistości z wiedzą medyczną Polaków nie jest chyba najlepiej.

Często wydaje nam się, że coś wiemy, szczególnie mając dostęp do internetu. Pojawia się pokusa, by poczuć się ekspertem. Traktuję to jak szansę, by pewne rzeczy, które interesują słuchaczy, uporządkować i usystematyzować. Znaleźć eksperta, który to wszystko jasno i sprawnie wyjaśni, zredagować to w taki sposób, by słuchacz miał pewną, klarowną dawkę informacji. Naszą wiedzę o zdrowiu ktoś porównał do zagraconej piwnicy. Próbuję ją choć trochę uporządkować, ustawiając to, co istotne na odpowiednich półkach. Staram się, by trudne tematy stawały się prostsze, by odbiorca otrzymywał porcję wiedzy, z którą będzie wiedział, co robić dalej. I, co równie ważne, czego lepiej nie robić.

Dziennikarz medyczny musi zmierzyć się z licznymi wyzwaniami, choćby przetworzeniem specjalistycznego języka i terminologii na treść zrozumiałą dla każdego.

Faktycznie, to trochę jak nauka obcego języka. To jest wyzwanie, ale też świetna lekcja dla dziennikarza, by wyjaśnić to, co najważniejsze w sposób prosty i zrozumiały. To też krótki kurs, jak czasem przyznać się, że czegoś nie rozumiem i nie wiem. Nie mam wykształcenia medycznego, w rodzinie nie mam żadnego lekarza, dlatego gdy czegoś nie jestem pewny, po prostu proszę rozmówcę o wytłumaczenie, na czym polega program lekowy, działanie szczepionki czy zapis w najnowszym rozporządzeniu.
Zależy mi, by materiał był zrozumiały, czytelny i łatwo przyswajalny dla słuchacza czy internauty. Może nie okaże się tak precyzyjny jak specjalistyczna publikacja w czasopiśmie medycznym, ale nie o to mi chodzi. Chciałbym, żeby materiał na radiowej antenie czy na stronie internetowej dał odbiorcy do myślenia. Fakty są takie, że nie wiem, co odbiorca zrobi z tą informacją. Może usłyszy ją, stojąc w korku i weźmie sobie do serca lub podzieli się lekarską poradą z radiowej anteny ze znajomym, a może po minucie o niej zapomni. Nie mam na to wpływu.

Kilka chwil przed naszą rozmową zadzwoniła do mnie lekarka-reumatolog, która kilka tygodni temu wystąpiła jako ekspert w cyklu Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM i udzielała wtedy telefonicznych konsultacji słuchaczom. Ostatnio w gabinecie odwiedziła ją słuchaczka, która mieszka 400 kilometrów od Warszawy i przyjechała specjalnie po to, by spotkać się osobiście. W czasie bezpośredniej wizyty w gabinecie chciała kontynuować to, o czym panie rozmawiały przez telefon w czasie radiowego dyżuru. To pokazuje, że każda okazja, także ta stworzona w radiu, by pacjent mógł skontaktować się ze specjalistą, ma realne znaczenie.

Czy pracę dziennikarza medycznego traktuje pan jak misję?

Staram się nie używać za często tego słowa, ale na pewno jest w tej działalności coś z misji. Bardziej niż misja jest to chyba jednak sprawnie wykonywane rzemiosło, które ma pomagać i ułatwiać życie słuchaczowi. Mogę być pośrednikiem między odbiorcą a ekspertem. Muszę brać odpowiedzialność za słowo i zadawać sobie pytanie, jakie mogą być konsekwencje materiału. Znów mogę przytoczyć przykład pandemii, gdy często zastanawiałem się, które informacje mogą wywołać więcej szkody i niepotrzebnego strachu niż korzyści. Czasami warto było mówić „stop”. Dochodziłem do wniosku, że np. dokładne dane o liczbie wykorzystywanych respiratorów, które w pewnym momencie były potrzebne tak bardzo, że ich zapas szybko się kurczył, nie są kluczowe dla słuchacza. Urządzeń w ten sposób w magiczny sposób nie przybyłoby, a poziom lęku mógłby wyraźnie wzrosnąć. Może lepiej było pokazać, co w tej trudnej sytuacji można zrobić, by lepiej chronić siebie i innych, a w ten sposób zmniejszyć ryzyko hospitalizacji i tlenoterapii? Nie mam patentu na rację. Mam jednak głębokie przekonanie, że w pewnych momentach nasza misja czy lepiej: nasza rola polega właśnie na tym, żeby czegoś nie powiedzieć. Jak to rozpoznać? Tu decydujący głos według mnie mają właśnie rzemiosło i doświadczenie. Potrzeba też empatii oraz umiejętności przewidzenia skutków danego materiału.

Praca dziennikarza medycznego pozwala na pozyskanie sporej wiedzy medycznej. Nie kusi pana samodzielne stawianie sobie czy znajomym diagnozy?

Staram się rozgraniczać rolę dziennikarza i pacjenta. Informacje, które zdobywam, są na tak dużym poziomie ogólności, że nie chciałbym wykorzystywać ich do leczenia siebie czy podpowiadania komukolwiek innemu. Materiały prezentowane na radiowej antenie na pewno nie zastąpią porady lekarskiej. Mogą wskazać raczej ogólną wiedzę i kierunek, by zwiększyć czujność na sygnały wysyłane przez organizm i w porę zareagować, oczywiście odwiedzając specjalistę. Gdy jako pacjent trafiam do gabinetu lekarskiego, staram się wyjść z roli dziennikarza, choć trudno mi się czasem powstrzymać od zadawania kolejnych pytań. Generalnie wyznaję zasadę, że to lekarz ma rację, bo ma wiedzę, której nie mam ja. Jeśli czuję, że to może być pomocne, czasem mogę tylko coś skomentować albo podsunąć informacje o nowych wytycznych czy stanowiskach medycznych towarzystw naukowych.

Jakiś materiał radiowy szczególnie zapadł panu w pamięć?

Nie, bo mam tendencję do szybkiego zapominania o tym, co było. Patrzę raczej do przodu. Poza tym radio jest dość ulotnym medium; to, co wydarzyło się na antenie rano, po południu często odchodzi w niepamięć, bo dzieją się kolejne i kolejne rzeczy. Powiem więcej, często już kilkanaście minut później niewiele osób pamięta o tym, co wydarzyło się na radiowej antenie. Nie oglądam się za siebie, bo nie mam wpływu na to, co było. Ale z każdego materiału staram się wyciągać wnioski, co można było zrobić inaczej albo lepiej.

Widzę, że tematyka medyczna jeszcze się panu nie znudziła.

Dobrze mnie pan odczytał w czasie tej rozmowy. Lubię tematy medyczne, przede wszystkim ze względu na ludzi, których spotykam na swojej drodze. Bardzo cenię kontakty z pracownikami szeroko pojętego systemu ochrony zdrowia, nie tylko lekarzami, ale również pielęgniarkami, pielęgniarzami, diagnostami laboratoryjnymi czy ratownikami medycznymi. Od każdego można się czegoś nauczyć. Zauważam specyficzne cechy przedstawicieli różnych specjalizacji medycznych: inaczej rozmawia się z lekarzami rodzinnymi, na co innego zwracają uwagę psychiatrzy, a jeszcze po inną grupę argumentów sięgają kardiolodzy czy specjaliści chorób zakaźnych. Jednocześnie te grupy mają to, co ich łączy. To osoby, które mi imponują, bardzo pracowite, zaangażowane, chcące pomagać innym i poświęcać im czas. Prof. Filip M. Szymański, prof. Agnieszka Mastalerz-Migas, prof. Krzysztof Tomasiewicz, prof. Grażyna Rydzewska, prof. Piotr Gałecki, prof. Marcin Wojnar, prof. Karina Jahnz-Różyk, prof. Piotr Kuna, prof. Teresa Jackowska, prof. Adam Antczak… Mogę tak długo wymieniać, bo od każdej z tych osób czegoś się nauczyłem, nagrywając dziesiątki rozmów.

Medycy często nie wahają się spędzać weekendów w pracy: w karetce pogotowia, w gabinecie, na oddziale, na konferencji naukowej. Świetnie się składa, ja nie lubię wolnych weekendów. Lubię za to inspirować się podejściem medyków do kontaktów z ludźmi i etosem ich pracy. Nie mam pojęcia, jak długo będę się jeszcze zajmował medycyną, bo – parafrazując Karla Poppera – nie wiem dziś, czego dowiem się jutro. Jestem pewny jednego: tematów będzie wiele, bo wyzwań związanych ze zdrowiem jest wiele, od chorób cywilizacyjnych po starzejące się społeczeństwo. Poza tym ta praca wciąż daje mi dużo satysfakcji. Część osób uważa, że do systemu ochrony zdrowia zawsze będą uwagi, bez względu na to, co się w nim dzieje. Skoro tak, to rozmawiajmy i dyskutujmy. Mam nadzieję, że wiele takich inspirujących rozmów, które prędzej czy później dadzą efekty, przed nami. Zapraszam do tej debaty nie tylko na radiowej antenie.

Rafał Natorski
Rafał Natorski
Wieloletni dziennikarz związany m.in. z Gazetą Wyborczą, Życiem Warszawy, Wirtualną Polską. Redaktor naczelny i prowadzący wielu tytułów i wydań, copywriter, obecnie CEO agencji medialnej REMEDIA (z Ewą Podsiadły-Natorską).

Więcej od autora

Chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata medycyny?

ŚWIAT LEKARZA i ŚWIAT LEKARZA 3D w Twojej skrzynce mailowej: