Polska kardiologia to budujący dowód na to, że narzekać możemy jeszcze na organizację systemu zdrowotnego w Polsce, na kolejki i dostęp do sprzętu, ale nigdy na rodzimych specjalistów od serca.
W piątek 16 maja poznaliśmy raport ?Występowanie, leczenie i prewencja wtórna zawałów serca w Polsce?. Raport budujący, bo jego wyniki pokazują, że poziom umieralności z powodu ostrego zespołu wieńcowego w naszym kraju zbliżony jest do tego w krajach UE, w tym do Niemiec, Austrii czy Szwecji. Co więcej ? leczymy z lepszym skutkiem niż Węgrzy, Czesi a nawet Finowie.
Rocznie NFZ przeznacza na leczenie ostrych zespołów wieńcowych znaczną część budżetu (ok. 1 mld zł). To nie dziwi, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że to właśnie choroby sercowe są w naszym kraju najczęstszym powodem śmierci. Takie finansowanie skutkuje, co najlepiej obrazuje raport.
Z roku na rok obserwujemy coraz niższą śmiertelność szpitalną chorych leczonych po zawale serca. Niemców dogoniliśmy już w 2011 roku. Co więcej, w zapobieganiu śmiertelności kobiet, niektórych zachodnich sąsiadów nawet przegoniliśmy. Co prawda nadal lepszą skutecznością od nas może pochwalić się Dania i Holandia, jednak wyniki raportu napawają optymizmem. Tym bardziej, że polska kardiologia ciągle się rozwija.
Równe szanse
Co jeszcze wynika z raportu? Że śmiertelność pacjentów z zawałem serca jest podobna niezależnie od ośrodków, do których trafiają. W małych miasteczkach, wsiach, jak i dużych miastach leczymy z podobnym, dobrym skutkiem.
Nie tylko plusy
Raport podkreślił jednak również nasze słabe strony. Bardzo niekorzystnie wygląda sytuacja polskich pacjentów w przypadku śmiertelności osób w wieku aktywności zawodowej. Poziom ten jest u nas wyższy niż we wszystkich porównywalnych krajach, nie licząc Węgier. Ta sytuacja również z roku na rok się poprawia, warto jednak mieć to na uwadze.