Rak piersi – najczęstszy kobiecy nowotwór
Rak piersi to nie jest jedna choroba i w zależności od tego, z czym mamy do czynienia, tak planowane jest leczenie.
– Podstawą leczenia wciąż jest chirurgia, choć coraz mniej zaawansowana, następuje deeskalacja leczenia, co skutkuje coraz mniejszym okaleczeniem i wzrostem liczby zabiegów onkoplastycznych. Rokowania naszych chorych poprawiają się dzięki pojawianiu się nowych leków. Nasza rzeczywistość w przeciągu ostatnich kilku lat uległa bardzo dużej zmianie – przełomowym momentem było dołączenie do terapii zaawansowanego raka HER2 dodatniego nowoczesnych leków – trastuzumabu derukstekanu (T-DXd) oraz tukatynibu, co przełożyło się na skuteczność leczenia – uważa dr n. med. Joanna Kufel-Grabowska.
U chorych z hormonozależnym rakiem piersi podstawą leczenia jest hormonoterapia, ale w niektórych nowotworach, szczególnie tych bardziej zaawansowanych, dodatkowo stosowana jest chemioterapia.
– W przypadku HER 2-dodatnich od kilku lat także w Polsce leczymy na światowym poziomie, stosując podwójną blokadę receptora HER2 w leczeniu przedoperacyjnym i jeżeli nie uzyskujemy całkowitej odpowiedzi T-DM1 w leczeniu uzupełniającym. Najtrudniejszym do leczenia jest rak trójujemny, wyzwanie stanowi wciąż choroba zaawansowana z zajęciem węzłów chłonnych – tutaj chętnie stosowalibyśmy w leczeniu inhibitory CDK4/6, ale na razie w praktyce klinicznej nie mamy takich możliwości. Duże zmiany na plus zaszły zaś w leczeniu wczesnego raka piersi – sytuację naszych pacjentek bardzo zmieniło włączenie immunoterapii – ocenia dr Kufel-Grabowska.
Przeszkody w dostępie do nowoczesnej diagnostyki
Coraz większa grupa kobiet ma dostęp do nowoczesnej diagnostyki, choć są też bariery: z jednej strony lekarze za rzadko zlecają pacjentom badania genetyczne, z drugiej dostęp do poradni genetycznych i czas oczekiwania na wyniki badań jest bardzo długi.
– Są też bariery systemowe, które uniemożliwiają realizację świadczeń genetycznych. Np. w raku jajnika inhibitory PARP są dostępne dla pacjentek z BRC1, BRC2, ale gdy stwierdzimy również zaburzenia w którymś z genów powiązanych z naprawą DNA – już nie. Zmiany wymaga też zapis dotyczący konieczności badania mutacji w raku piersi w trybie szpitalnym – mówi dr n. med. Andrzej Tysarowski, kierownik Pracowni Diagnostyki Genetycznej i Molekularnej Nowotworów Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.
To efekt niedostosowania: system badań genetycznych powstał 8 lat temu, w międzyczasie doszło do postępu związanego z genetyką, technikami biologii molekularnej, za którymi system nie nadąża.
– Wcześniej nie było potrzeby wykonywania niektórych badań w raku piersi, w raku jajnika czy w raku endometrium – a teraz jest. Mamy jednak nadzieję, że etapami poszczególne bariery zostaną zniesione, a dostęp do badań genetycznych będzie szeroki – komentuje dr Tysarowski.
To o tyle ważne, że dostęp do badań genetycznych to nie tylko leczenie, ale też profilaktyka – identyfikując chore z mutacjami identyfikujemy mutacje germinalne, co jest niezwykle ważne dla całej rodziny pacjentki, bo są to mutacje dziedziczne, a wprowadzona na wczesnym etapie profilaktyka może zapobiegać rozwojowi nowotworów u innych kobiet czy mężczyzn.
Trzeba zadbać też o psyche
Wiele mówimy o dostępności do leczenia, ale równie ważna jest opieka psychologiczna chorych na raka. Dlatego na każdym oddziale, na którym są pacjenci z chorobami nowotworowymi, powinien być psycholog. W niektórych szpitalach funkcjonują poradnie psychoonkologiczne.
– To bardzo ważne, by pacjentka, która wychodzi ze szpitala, ale jest dalej w procesie leczenia lub tuż po zakończonym leczeniu, miała gdzie zgłosić się po pomoc. Tam pracuje się nad konsekwencjami tej choroby: nieumiejętności odnalezienia się w nowej sytuacji, życiem po raku, które wygląda zupełnie inaczej niż przed, kontynuowaniem pracy czy bycie seniorem z chorobą nowotworową – bo te osoby często pozostawiane są na marginesie naszej opieki medycznej – zauważa dr n. med. Mariola Kosowicz, psycholoonkolog, psychoterapeutka systemowa.
Najtrudniejszym momentem dla chorych jest brak wiedzy co będzie dalej. Choroba onkologiczna zaburza poczucie bezpieczeństwa, często rodzi kryzys, na który trudno być przygotowanym.
– Dlatego psychoonkolog powinien być proaktywny i to on powinien wychodzić do pacjenta z propozycją pomocy, a nie czekać aż ten go znajdzie. Jego obecność ma wpływ na to, jak pacjentka czuje się na oddziale i jak znosi chorobę – uważa dr Kosowicz.