Aby pociągnąć za spust broni, jaką niewątpliwie może być AI, potrzebny jest człowiek. To człowiek i jego interesy, niekoniecznie zgodne z prawem i/lub moralnością, stoją za różnymi deep fake’ami, phishingami i innymi oszustwami.
Pan prof. Aleksander Sieroń napisał niedawno w tej rubryce tekst „Nihil novi sub sole”. Ja dziś chciałbym napisać parę słów o tym, co pod słońcem jest nowe, a mianowicie o sztucznej inteligencji (AI). Kilka godzin temu zabrałem się bowiem do recenzji streszczeń nadesłanych na zjazd Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego (PTD). Już pierwsze streszczenie wydało mi się dziwne. Cel badania opisany był bardzo enigmatycznie. Metodyka nie zgadzała się z wynikami, które na dodatek były wyłącznie opisowe i bez żadnych konkretów, bardzo ogólne wnioski miały niewiele wspólnego z wynikami. Całość napisana była pojedynczymi zdaniami. Na dodatek wersja angielska nie za bardzo zgadzała się z wersją polską.
Pierwsze pytanie, które mi się nasunęło: Czy tekst ten napisany został przez sztuczną inteligencję? Sądzę, że tak, tylko jak to potwierdzić albo jak temu zaprzeczyć? Jak do tej pory PTD nie zajmowało się zbytnio tym problemem, z tego powodu nie wprowadzono warunku potwierdzenia przez autorów, że tekst nie jest napisany przez AI. Ale czy to byłby wielki problem dla AI, żeby takie potwierdzenie napisać? Zapewne nie. Jak więc to sprawdzić? Okazuje się, że istnieją już specjalne programy komputerowe przeznaczone do tego celu. Ale czy AI nie nauczy się ich oszukiwać?
Kolejne pytania: Czy, jeśli AI wysłała ten tekst, to zrobiła to sama? Ktoś chyba jednak musiał jej zadać takie zadanie. Ale kto? Is fecit, cui prodest (ten zrobił, komu przyniosło to korzyść – przyp. red.)? Każde streszczenie musi mieć autorów – czy zatem zrobiły to osoby, które następnie podpisały się jako autorzy streszczenia? Ale cóż to za wielka korzyść i jaki stosunek potencjalnych zysków do potencjalnych strat? Streszczenie przyjęte na zjazd PTD versus piętno naukowej nieuczciwości. Komu opłacałoby się coś takiego? A może jakiś wróg autorów lub tylko jednego z nich chciałby takie piętno na nim odcisnąć? Albo też ktoś chce ośmieszyć PTD albo naukę w ogóle, próbując zamieścić bezsensowne streszczenia, a potem wyciągnąć sprawę na światło dzienne, a właściwie na światło fleszy i nagłówków w internecie? Niby naukowcy, a jacy głupi! Jeśli publikują takie bzdury bez jakiejkolwiek weryfikacji, jak można ufać czemukolwiek, co napiszą?!
Kto strzela z tej broni i do kogo? Jeżeli takie pytanie się pojawia, to znaczy, że jeszcze jest dobrze. To znaczy, że ktoś podszedł do sprawy krytycznie. Nie uwierzył na słowo i zanim uwierzy, chce sprawdzić fakty. W środowisku zajmującym się nauką zachowuje się tak wielu ludzi. Ale czy jest ich równie wielu w środowisku lekarzy praktyków? Nauczycieli Wojskowych? Polityków? Ile osób nie uwierzy w zręczny deep fake? Pamiętają Państwo panikę, jak powstała dawno temu w USA po emisji radiowego słuchowiska „Wojna światów” Orsona Wellesa? W końcu, ile osób zada sobie pytanie, kto strzelał i do kogo? Ile osób zastanowi się, kto ma korzyść z tej strzelaniny?
Jakiekolwiek byłyby odpowiedzi na te pytania, jedno wydaje mi się pewne. Jak na razie przynajmniej, aby pociągnąć za spust tej broni, jaką niewątpliwie może być AI, potrzebny jest człowiek. To człowiek i jego interesy, niekoniecznie zgodne z prawem i/lub moralnością, stoją za różnymi deep fake’ami, phishingami i innymi oszustwami. To człowiek wyznacza sztucznej inteligencji zadania, które będzie ona – bo przecież uczy się, podobnie jak inteligencja prawdziwa – coraz lepiej wykonywać. Tego człowieka można zapewne jakoś zidentyfikować, jakoś go znaleźć i obciążyć odpowiedzialnością. Tylko jaka kara może grozić za wysłanie fałszywego streszczenia na zjazd? Czy komukolwiek będzie opłacało się ścigać takiego „przestępcę”? Nie sądzę.
Sytuacji takich, jaka zdarzyła mi się dziś przy ocenie streszczeń, będę miał zapewne coraz więcej. Takie sytuacje będą się również coraz częściej zdarzać Państwu. Być może przy ocenie streszczeń, być może w banku, a może Państwa telefon dobrze znanym głosem córki albo syna powie: „Mamo ratuj, jeśli nie dasz panu, który zaraz zadzwoni do twoich drzwi, kilkudziesięciu tysięcy złotych, wsadzą mnie do więzienia”. Życzę wszystkim Państwu, żebyście nie dali się w takich sytuacjach ponieść emocjom. Żebyście reagowali i myśleli krytycznie. Żebyście, nawet jeśli nie jesteście naukowcami, reagowali tak, jak powinien reagować naukowiec – zanim w cokolwiek uwierzycie, sprawdźcie to trzy razy.
Prof. dr hab. n. med. Edward Franek, członek Rady Naukowej „Świata Lekarza”