Rozmowa z senator dr n. med. Agnieszką Gorgoń-Komor, przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Badań Naukowych i Innowacji w Ochronie Zdrowia oraz Parlamentarnego Zespołu ds. Kardiologii, specjalistką w dziedzinie kardiologii, chorób wewnętrznych i medycyny estetycznej
Jakie są obecnie pani zdaniem największe wyzwania w dziedzinie kardiologii dziecięcej?
Choć w Polsce niektóre organizacje społeczne wciąż prowadzą zbiórki na leczenie wad serca u dzieci, to w większości przypadków polscy specjaliści potrafią sobie znakomicie poradzić. Mamy świetne ośrodki, nie tylko przy największych centrach akademickich, ale także w mniejszych miastach, np. ośrodek w Olsztynie. Takie ośrodki trzeba wspierać, bo one – mówiąc kolokwialnie – robią bardzo dobrą medycynę.
Ważne jest zapewnienie kontynuacji leczenia dzieciom ze zdiagnozowanymi i zoperowanymi wadami, stworzenie rejestru operacji, zapewnienie takiego follow up.
Czasami wady serca wchodzą w skład chorób rzadkich. Takie dzieci, z wielowadziem, wymagają indywidualnych terapii. W przypadku operacji musi być zapewnione – zgodnie z procedurami – wsparcie kardiochirurgiczne. I na to muszą się znaleźć pieniądze, takie ośrodki nie mogą być niedofinansowane.
A jak wygląda sytuacja z dostępem do kardiologów dziecięcych?
Bardzo słabo. W moim 180-tys. mieście np. jest ich dwóch, w tym jeden emerytowany. Brak też chętnych do tej specjalizacji. Na szczęście jest tak, że mamy doskonałych pediatrów, którzy są w stanie poradzić sobie z wyłapywaniem, diagnozowaniem problemów. Dzieci z poważniejszymi schorzeniami i tak trafiają zwykle do ośrodków klinicznych.
Jak ocenia pani współpracę między ośrodkami kardiologii a innymi szpitalami w Polsce?
No cóż, ta współpraca istnieje, ale opiera się na koleżeńskich, nieformalnych kontaktach. Wszyscy kombinujemy – robimy to dla dobra naszych pacjentów. Tak być nie powinno, powinno to zostać sformalizowane dla dobra tychże pacjentów. Dlatego stworzenie sieci, rozwiązania systemowego, byłoby dobre, co do zasady. Chodzi o to, by ktoś miał obowiązek przejąć się naszym pacjentem, podzielić z nami odpowiedzialność, a nie powiedzieć „nie ma miejsc, do widzenia”.
A jakie są wyzwania dotyczące systemowej opieki zdrowotnej nad dziećmi w Polsce?
Na pewno wyzwaniem jest zapewnienie dzieciom dostępu nie tylko do opieki pediatrycznej, ale także do nowoczesnej medycyny. Stąd potrzeba kształcenia lekarzy pediatrów, którzy chcieliby się zająć specjalistyczną opieką nad dziećmi. Należy pamiętać, że jest to specjalizacja trudna ze względu na specyfikę pacjentów. Dzieci są pacjentami wymagającymi, rodzice w obliczu choroby, zwłaszcza ciężkiej, mogą stać się roszczeniowi.
To jest bardzo obciążające psychicznie. Trzeba usprawnić proces kształcenia lekarzy w szpitalach, dać jakieś zachęty, benefity, nie tylko finansowe – pamiętając o tym, że młodzi ludzie wybierający obecnie specjalizację należą już do innego pokolenia niż ich starsi koledzy, bardziej ceniącego w życiu life balance.
Ważna jest też kwestia wprowadzenia standardów w medycynie, co pozwala uniknąć błędów diagnostycznych i opóźnień we wdrażaniu najlepszego dostępnego leczenia. Istnieją wytyczne światowe i europejskie, ale one są traktowane często jako wskazówki, lecz tylko standardy pozwolą uniknąć skierowania na zły tor diagnostyczno-terapeutyczny.
Wspomnę też o sprawie, którą zajmowałam się podczas ostatniego posiedzenia Senatu, chodzi o powstanie oddzielnego Rejestru Onkologii i Hematologii Dziecięcej. Jest on konieczny ze względu na dużą dysproporcję między dziećmi, które potrzebują pomocy, a tymi, które docierają do dostępnych programów. Analiza danych klinicznych ma szansę umożliwić znaczący rozwój dziedziny i zwiększenie liczby wyleczonych dzieci w kolejnych latach.
Kolejnym wyzwaniem są też pracownie genetyczne, musimy kształcić specjalistów, oznaczenie tego genomu jest bardzo ważne w wielu dziedzinach medycyny, ale zwłaszcza u najmłodszych pacjentów.
Czy można się spodziewać wdrożenia nowych programów profilaktycznych mogących podnieść bezpieczeństwo zdrowotne?
Trwają prace nad wdrożeniem programu profilaktycznego dot. zaburzeń gospodarki lipidowej, przede wszystkim rodzinnej hipercholesterolemii. Prof. Małgorzata Myśliwiec zaproponowała, by w ramach bilansu 6-latka określać poziom cholesterolu. Żeby wyłonić grupy ryzyka, celowe jest też badanie glikoproteiny A, zwłaszcza że to badanie wystarczy wykonać raz w życiu. Śląskie Centrum Chorób Serca prowadzi taki program pilotażowy „Lipidogram dla pierwszaka”. Dzięki takim programom wyłapujemy wcześnie zagrożone chorobami sercowo-naczyniowymi osoby, mamy standard postępowania, chronimy nie tylko je, ale – w przypadku rodzinnej hipercholesterolemii – także ich rodziny, rodzeństwo.
W dodatku ograniczenie potencjalnych czynników ryzyka w dzieciństwie może opóźnić rozwój i postęp procesu miażdżycowego. Zwłaszcza jeśli będziemy mogli wdrożyć skuteczne leczenie – mam na myśli statyny, które są sprawdzonymi i tanimi preparatami i mogą być w uzasadnionych przypadkach stosowane już u młodych pacjentów, tymczasem często są zastępowane suplementami o wątpliwej skuteczności.
Obraca się pani w centrum wielkiej polityki – stąd pytanie, czy i kiedy możemy się spodziewać większych nakładów na służbę zdrowia?
Odpowiem jako polityk. Sytuacja obecnie jest trudna, mamy – jak wszyscy zapewne wiemy – dziurę budżetową, która jest konsekwencją różnych decyzji politycznych i legislacyjnych poprzednich kadencji. Przede wszystkim chodzi o wprowadzone do budżetu NFZ programy 65 plus i 18 minus, które były takim chwytem przedwyborczym. Do tego dołożono medycynę wysokospecjalistyczną i ratownictwo medyczne też wyłączono z ministerstwa i włączono do funduszu, więc zrobiła się dziura. A potrzeby starzejącego się społeczeństwa są duże. Możemy z tego wybrnąć, oczywiście.
Trzeba rozmawiać o zmianach systemowych. O tym np. o czym mówiła pani minister Leszczyna: regulacji świadczeń, hospitalizacjach jednodniowych. Ale też, w przypadku mniejszych szpitali, łączeniu ich w konsorcja, co ułatwiłoby dostęp do wielu świadczeń. Są też plany stworzenia centralnej rejestracji, by pacjent, opuszczając placówkę, miał termin na wizytę poszpitalną.
A co z finansowaniem procedur wysokospecjalistycznych?
One są finansowane, a wyceny świadczeń wysokospecjalistycznych powinny być urealnione. Problem polega na tym, że za rządów PiS „ściągnięto” limity, co do zasady oczywiście jest to dobre, ale rodzi problemy. Gdy mamy głębokie niedofinansowanie na poziomie ZOZ-ów czy poradni i pojawia się taka luka prawna, to przyjmuje się pacjentów, ilu tylko można. System, który jest zdrowy, nie powinien pozwalać np. na przyjmowanie jednego pacjenta kilka razy dziennie.
Rozmawiała: Luiza Łuniewska