Metoda in vitro nie jest nową metodą. To sprawdzona, naukowo udokumentowana procedura medyczna, a pierwsze dziecko dzięki tej procedurze w Polsce urodziło się w listopadzie 1987 roku. Medycyna jest nauką i wszelkie jej działania nie powinny łączyć się z polityką – mówi dr Rajmund Miller, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia.
Kiedy pod koniec ubiegłego roku rozmawialiśmy na temat największych wyzwań dotyczących systemu ochrony zdrowia, stojących przed nowym rządem, mówił Pan, że w tym obszarze jest tak dużo do zrobienia i nadrobienia, że właściwie trudno powiedzieć, jakie są te największe wyzwania. Wśród tych wielu wymienił Pan in vitro jako procedurę, która ponad dziesięć lat temu zyskała dofinansowanie, a potem zostało ono obcięte. Rezygnacja z finansowania in vitro była jedną z pierwszych decyzji rządu PIS…, a teraz jedną z pierwszych decyzji rządu PO jest przywrócenie finansowania in vitro…
Wielka szkoda, że z powodów politycznych zdecydowano wówczas o przerwaniu finansowania in vitro. W latach 2013-2016, kiedy jeszcze ta procedura była finansowana ze środków państwa, dzięki niej urodziło się w Polsce ponad 20 tys. dzieci. To jest program bardzo demokratyczny, bo daje szanse na rodzicielstwo zarówno biednym, jak i bogatym. Kiedy został zlikwidowany, mogli z niego korzystać jedynie ci, którzy mieli pieniądze i to niemałe pieniądze. Bardzo dobrze się więc stało, że dziś został przywrócony. Aby to jeszcze bardziej docenić, wystarczy spojrzeć na naszą sytuację demograficzną. Ludność Polski maleje w błyskawicznym tempie. W zeszłym roku mieliśmy najmniej, od zakończenia wojny, urodzeń. Rośnie za to umieralność.
Polki nie chcą i boją się rodzić z wielu przyczyn, także z powodu bezdusznych przepisów, jak chociażby klauzula sumienia, podczas gdy jedyną klauzulą obowiązującą lekarza powinno być dobro pacjenta, realizowane zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. A kiedy już zdecydują się na macierzyństwo, często jest tak, że bez metod wspomagających, jak właśnie in vitro, nie jest to możliwe.
Z danych wynika, że w naszym kraju ok. 1,5 mln par boryka się z niepłodnością. To ogromna liczba. I takim parom, kiedy są w wieku rozrodczym, trzeba pomóc, wszelkimi możliwymi, ale mającymi naukowe uzasadnienie, metodami.
„Kiedy PIS, decyzją ministra Radziwiłła, zamknął dofinansowanie programu in vitro z budżetu państwa, tysiącom ludzi w wieku prokreacyjnym zawalił się świat…” „Jakim trzeba być okrutnym, jaką trzeba być okrutną władzą, żeby pozbawić największego szczęścia, jakie może być w życiu dla rodziny, dla rodziców – posiadania dziecka”. „Dziś zwracamy Polkom i Polakom prawo do szczęścia, jakim jest posiadanie dziecka – to wielka chwila”. To tylko niektóre z komentarzy, przytaczanych podczas pierwszego czytania w Sejmie obywatelskiego projektu dotyczącego in vitro, w listopadzie zeszłego roku. Jak, w Pana ocenie, wygląda ten projekt?
To wielka sprawa, o czym świadczy również to, że temat in vitro pojawił się podczas pierwszej konferencji nowej minister zdrowia, Izabeli Leszczyny. Wielkie szczęście, że obywatelski projekt wreszcie zwrócił na siebie uwagę decydentów i doczeka się realizacji, co znalazło konkretne odzwierciedlenie w ustawie z dnia 29 listopada 2023 roku. Ustawa ta jest nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, finansowanej ze środków publicznych. Został do niej dołączony artykuł 48a, na podstawie którego minister właściwy do spraw zdrowia będzie zobowiązany do opracowania, wdrożenia, realizacji i finansowania programu polityki zdrowotnej leczenia niepłodności, obejmującego procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienia pozaustrojowego.
I to praktycznie już się dzieje, a realizacja programu, na który przewiduje się środki w wysokości ok. 500 mln zł rocznie, rozpoczyna się 1 czerwca, to wspaniały prezent na Dzień Dziecka.
„Dzisiaj przywracamy prawo do szczęścia, tego wyjątkowego szczęścia, którym jest dziecko. 15 października 2023 roku skończył się czas zaglądania do sumień Polek i Polaków” – powiedziała w Sejmie posłanka Agnieszka Pomaska, przedstawiając założenia programu. Czy nie obawia się Pan, że mogą pojawić się jakieś czynniki, nieprzewidziane okoliczności, które staną na przeszkodzie temu szczęściu?
Obawy przy realizacji tego typu projektów zawsze są, ale sądzę, że się uda. W końcu po likwidacji programu dość długo się nic nie działo, a teraz zadziało. Oczywiście bez inicjatyw społecznych i społecznego poparcia pewnie byłoby to niemożliwe, przecież projekt, jaki powstał, jest projektem obywatelskim. Spodziewam się więc, że wszystkie założenia programu będą dokładnie, punkt po punkcie, realizowane. A to przełoży się na większą liczbę urodzeń. Jeszcze raz tylko podkreślę, że metoda in vitro nie jest nową metodą. To sprawdzona, naukowo udokumentowana procedura medyczna, a pierwsze dziecko dzięki tej procedurze w Polsce urodziło się w listopadzie 1987 roku. I jeszcze jedno – medycyna jest nauką i wszelkie jej działania nie powinny łączyć się z polityką.
Rozmawiała: Bożena Stasiak