Los polskiej matki nigdy nie był lekki: za komuny byli pediatrzy, lecz nie było leków, teraz jest odwrotnie. Czy XVI Europejski Kongres Gospodarczy zmieni sytuację matek i chorych dzieci?
Wierzę, że tak, choć w programie kongresu nie znalazłem tematów w polskiej ochronie zdrowia już nieco zapomnianych, a ważnych dla uzdrowienia systemu, czyli w praktyce dla lepszej opieki nad pacjentem.
Pierwszym z nich był wypracowany podczas konferencji senator Beaty Małeckiej-Libery w senacie w latach 2018/2019 postulat o równym lub przynajmniej sprawiedliwszym dostępie do finansowania publicznego dla rosnącej sieci medycyny prywatnej. To miał być przełom systemowy, bardzo ważny dla poprawy codzienności polskich pacjentów. W odróżnieniu od państwowej ochrony zdrowia – w prywatnej nie ma kolejek, a jeśli już są, to zazwyczaj krótsze. Dlaczego więc nie dofinansować z budżetu Ministerstwa Zdrowia leczenia większej liczby pacjentów w placówkach prywatnych, szczególnie tych wymagających pilnej pomocy, której nie mogą uzyskać w POZ – choćby pediatrii dziecięcej? Zapewne ktoś wyliczył, że nas na to nie stać i tuż przed kampanią wyborczą 2019 postulat ten po prostu wyciszono.
Drugim tematem porzuconym i zapomnianym są „ubezpieczenia dodatkowe”, czyli system występujący w wielu krajach przeznaczony dla tych, którzy z publicznej ochrony zdrowia korzystać nie muszą i stać ich, by płacić większe pieniądze za leczenie w placówkach niepublicznych. Kto ma pieniądze, może do nich przystąpić, ale występuje wówczas z systemu publicznej ochrony zdrowia, naturalnie zabierając z niego wypracowaną składkę zdrowotną. Ponadto, w ramach „ubezpieczeń dodatkowych” personel pracujący w sieci placówek finansowanych w ten sposób też dokonuje wyboru i w publicznych szpitalach pracować nie może.
Zatem w jednym państwie obok systemu publicznego funkcjonuje niezależny od państwa system finansowany z ubezpieczeń dodatkowych, który jest nie tylko odciążeniem, ale także punktem porównawczym dla publicznej ochrony zdrowia. Pojawia się nie tylko konkurencyjna wobec publicznych szpitali oferta prywatna i otacza wyłączną opieką część pacjentów. O takich ubezpieczeniach, wzorowanych bodaj na modelu w Singapurze, było głośno w latach 2015/2016. Promował je m.in. były wiceminister Krzysztof Łanda.
System ubezpieczeń dodatkowych sprawdził się w Niemczech, miał też sporo politycznych zwolenników z obydwu największych polskich partii. Kiedy dawno temu rozmawiałem o tym z ministrem Łukaszem Szumowskim, miał wątpliwości, czy w Polsce będą chętni, by dobrowolnie płacić wyższe składki. To było jesienią przed pandemią.
Dziś, w moim przekonaniu, problemem nie jest wysokość składek, bo do wymiarów kosmicznych i nieograniczonych doprowadził je „Polski Ład”. Przyzwyczailiśmy się, że za zdrowie trzeba bardzo dużo płacić ale nie akceptujemy, że niewiele otrzymujemy w zamian. Jeśli więc politycy stworzyliby logiczne przepisy umożliwiające wliczanie ubezpieczeń zdrowotnych w koszty prowadzenia firm lub odpisywanie wydatków na ochronę zdrowia od podatków, niezależne sieci opieki medycznej mogłyby powstać w 1–2 lata.
Te dwa zapomniane postulaty dzieli ok. 10 lat, a łączy intuicja analityków, że system publiczny nie powinien mieć monopolu na zdrowie. Czy rozbicie monopolu publicznego lecznictwa skróciłoby kolejki, choćby do pediatrów? Odpowiedź zna każdy z Czytelników.
Paweł Kruś
Wydawca