Pionizacja GIS jest szczególnie ważna dla ochrony zdrowia i bezpieczeństwa Polaków, gwarantuje możliwość podejmowania szybkich decyzji i właściwie skoordynowanego działania w razie zagrożenia – mówi posłanka Barbara Dziuk
Paweł Kruś: Dlaczego wybrała Pani kwestię Głównego Inspektoratu Sanitarnego jako zagadnienie istotne dla podsumowania działań rządu podczas pandemii?
Wszyscy widzieli pracę służb medycznych i ją doceniali, natomiast Sanepid spotykały wyłącznie głosy krytyki.
Przedstawicielka Sanepidu ze Słubic na początku epidemii publicznie opowiadała o pierwszym Polaku zakażonym koronawirusem. Była to dość zaskakująca w formie i treści opowieść. Potem promowano jedzenie świeżych warzyw i owoców, jednocześnie nawołując do pozostania w domu i zamknięto bazary. Skąd mieliśmy brać świeże warzywa oraz owoce, i jeść je pięć razy dziennie? Z balkonu? Z parapetu?
GIS popełnił błędy medialne, one zdarzają się każdemu i w każdej instytucji. Szybko wypracowano linię informacyjną odpowiednią do sytuacji. Patrzę na pracę Sanepidu z innego punktu widzenia. Większość oddziałów sprostało zadaniom, które – powiedzmy otwarcie – były dla nich zupełnie nowe.
Na przykład?
Do obowiązków pracowników należały różne trudne decyzje, m.in. o tym, kto podlega kwarantannie, a kogo trzeba koniecznie przebadać. Pamiętajmy, że na początku brakowało wszystkiego, w tym testów.
Od pierwszej chwili uruchomiono dodatkowe telefony dla potencjalnych pacjentów, którzy oczekiwali informacji dotyczących postępowania. Pracownicy Sanepidu musieli być dostępni całodobowo. Ludzie dzwonili z najróżniejszymi problemami, niekoniecznie związanymi z chorobą, także z takimi, które zwykle rozwiązuje psycholog i psychiatra.
Sytuacja była nowa dla wszystkich, stąd początkowe zagubienie?
Obowiązków przybywało wraz z liczbą pacjentów. Im więcej było chorych, tym więcej problemów z ustaleniem, z jakimi osobami się kontaktowały. Była to detektywistyczna praca. Poszukiwano sieci kontaktów i osób, które muszą odbyć kwarantannę. Trzeba było to robić po to, by wirus nie rozprzestrzeniał się. To pracownicy Sanepidu tworzyli listy osób, które absolutnie musiały zostać przebadane i podejmowali decyzje o objęciu ich kwarantanną.
Epidemia pojawiła się nagle?
I wszystkiego brakowało: czasu, sprzętu, testów, laboratoriów. Sanepid pracował po kilkanaście godzin na dobę, dzięki temu sytuacja dość szybko normowała. Dziś trzeba to docenić, ale mój wniosek z pandemii jest taki, że trzeba dokończyć organizację Sanepidu, doinwestować laboratoria GIS, podnieść poziom przygotowania kadry na wypadki nadzwyczajne.
I przede wszystkim wprowadzić organizację pionową.
Na początku 2020 doprowadziliśmy do nowelizacji ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Zgodnie z nią przemodelowanie doprowadziło do ujednolicenia orzecznictwa i sposobu funkcjonowania inspekcji na terenie całego kraju. Ustawa zapewniła lepszą koordynację pracy GIS, określiła, że inspekcja powiatowa jest zależna od inspekcji wojewódzkiej, a GIS nadzoruje całość, czyli cały obszar zdrowia publicznego. Nie tylko w zakresie epidemii, ale również m. in. jeśli chodzi o żywność.
Za ustawą powinno iść powołanie kolejnych powiatowych inspekcji, uporządkowanie ich finansów, koordynacja działań i cyfryzacja. Czy tego nauczyła nas pandemia?
Do tego zmierzaliśmy jeszcze przed pandemią, ona jednak uświadomiła nam, że sprawa jest priorytetowa. Pionizacja GIS jest szczególnie ważna dla ochrony zdrowia i bezpieczeństwa Polaków, gwarantuje możliwość podejmowania szybkich decyzji i właściwie skoordynowanego działania w razie zagrożenia. Mam nadzieję, że teraz, w czasie powracania do normalności, uda się dokończyć budowę sieci bezpieczeństwa sanitarnego Polski.
GIS zatrudnia 20 tysięcy osób. Mandaty, a raczej ich wysokość, na pewno zdyscyplinowały wiele osób, bardziej jednak na co dzień potrzebujemy profesjonalnego poradnictwa, chociażby w sprawie czystości wód ze studni, które masowo będziemy w tym roku budować.
Reforma doprowadzi do realnej zmiany funkcjonowania GIS. Polsce są potrzebni eksperci potrafiący zmierzyć się z efektami cywilizacji. Prawdą jest, że mandaty nie mogą być podstawą dialogu przedstawicieli państwa z obywatelami. Jednak tylko w ten sposób można było uniknąć rozprzestrzeniania się budzącej grozę choroby. Wyjątkowa sytuacja wymagała wyjątkowych rozwiązań.
Rozmawiał Paweł Kruś
Barbara Dziuk, posłanka na Sejm, ekonomistka, propagatorka profilaktyki i zdrowego stylu życia; była m.in. prezesem Fundacji na Rzecz Zapobiegania i Zwalczania Nowotworów przy Instytucie Onkologii w Gliwicach, inicjatorką programu Zdrowa Gmina XXI w., Śląskiego Festiwalu Zdrowia. W tej kadencji Sejmu jest m.in. przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Chorób Rzadkich.