Dużo słyszy się krytycznych uwag o niskim odsetku zaszczepionych osób w Polsce w stosunku do innych krajów europejskich. Warto jednak pamiętać, że w Polsce wcześniej szczepione były głównie dzieci i młodzież; z trudem udawało się nam przekonywać osoby dorosłe do szczepień przeciw grypie czy pneumokokom – mówi dr hab. Grzegorz Juszczyk, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH Państwowego Instytutu Badawczego.
Jaką rolę odegrały szczepienia ochronne w czasie pandemii COVID-19?
Są one najbardziej obrazowym przykładem tego, jak skutecznie może przebiegać proces immunizacji społeczeństwa w sytuacji kryzysowej epidemicznie. W przypadku szczepień przeciw COVID-19 mamy do czynienia z kilkoma rewolucyjnymi zdarzeniami. Po pierwsze, minął bardzo krótki okres od koncepcji szczepionek (zwłaszcza mRNA i wektorowych) do rozpoczęcia programu szczepień. Zarówno badania kliniczne jak proces rejestracji były błyskawiczne. Znaliśmy wcześniej obowiązujące okresy takiego procesu, nie przypuszczaliśmy, że stanie się to tak szybko.
Niestety, konsekwencją tego stały się obawy niektórych osób dotyczące długoterminowego bezpieczeństwa. Prowadzimy Ogólnopolskie Badanie Epidemiologiczne OBSER-CO, w ramach którego monitorujemy poziom przeciwciał w populacji, a przy okazji m.in. pytamy osoby zaszczepione, czy planują zaszczepienie się, a jeśli nie, to dlaczego. Ponad połowa osób, które nie planują szczepienia, na pytanie ?dlaczego?, mówi o obawach: pierwszą jest obawa przed skutkami ubocznymi, a drugą wątpliwości związane ze ?zbyt szybkim? wprowadzeniem szczepionek (w potocznych rozmowach nazywane ?eksperymentem medycznym?).
Druga ważna rzecz, która się wydarzyła, to logistyka. To była wręcz rewolucja w wielu krajach, proszę pamiętać, że nigdy nie wykonywano szczepień w takiej skali i w takim tempie. Na przełomie grudnia 2019 i stycznia 2020 r. ? miałem przyjemność uczestniczyć w planowaniu tego procesu w Polsce ? odbywały się przygotowania do operacji logistycznej szybkiego zaszczepienia olbrzymiej części populacji. Początkowo zakładaliśmy, że zaszczepi się 70-80 proc. Polaków. Wymagało to ogromnego zaangażowania logistycznego, zorganizowania punktów szczepień, zaangażowania całego środowiska medycznego.
Trzecia ważna rzecz to kwestia zaufania społecznego: to, co wydarzyło się wokół szczepień przeciw COVID-19 będzie miało wpływ na realizację szczepień ochronnych w Polsce i w innych krajach.
22 mln Polaków zaszczepionych dwiema dawkami przeciw COVID-19: to sukces czy klęska programu szczepień?
Dużo słyszy się krytycznych uwag o niskim odsetku zaszczepionych osób w Polsce w stosunku do innych krajów europejskich. Warto jednak pamiętać, że w Polsce wcześniej szczepione były głównie dzieci i młodzież; z trudem udawało się nam przekonywać osoby dorosłe do szczepień przeciw grypie czy pneumokokom. Przeciw grypie szczepiło się średnio 4-6 proc. osób. Jeśli chodzi o szczepienia przeciw COVID-19, to obecnie mamy 57 proc. zaszczepionych Polaków w populacji ogólnej; powyżej 65 proc. w populacji osób dorosłych, a powyżej 75 proc. w populacji powyżej 60. roku życia.
Na liczbę osób zaszczepionych przeciw COVID-19 można więc patrzeć pozytywnie?
Warto docenić to, co się udało. Oczywiście, w porównaniu do krajów Europy Zachodniej liczba zaszczepionych jest mniejsza, mamy jeszcze wiele do zrobienia. Rozpoczynając program szczepień, komunikowaliśmy, że mogą one całkowicie zmienić obraz pandemii. Mieliśmy nadzieję, że będą chronić nie tylko przed ciężkim przebiegiem choroby, hospitalizacją i zgonem, ale też przed dystrybucją zakażeń. Taka komunikacja mogła spowodować, że gdy pojawiły się wyniki badań pokazujące, że osoby zaszczepione mogą także się zakażać, to część osób stwierdziła, że szczepionka nie jest tak doskonałym narzędziem i nie warto się szczepić.
Kluczowa wydaje się kwestia zaufania. Potwierdziła to niedawno opublikowana praca w Lancet, przygotowana przez międzynarodowych ekspertów zaangażowanych w badanie Global Burden of Disease, analizujących sytuację epidemiologiczną COVID-19 w 177 krajach. Generalnym wnioskiem jest to, że w krajach, w których występuje wyższy poziom zaufania do władz i do współobywateli, udało się osiągnąć większy sukces walki z pandemią: widać to zarówno w stosowaniu się do zaleceń DDM, jak do szczepień. Autorzy zalecali działania z zakresu promocji zdrowia, które koncentrowałyby się na odbudowywaniu zaufania do nauki, ekspertów, decydentów z obszaru ochrony zdrowia.
Jak odbudować zaufanie do systemu i do szczepień?
Nie jest to proste: monitorujemy niepożądane odczyny poszczepienne ? do końca stycznia mieliśmy zgłoszonych 17,5 tys. NOP. Przeanalizowaliśmy ponad 14 tys. z nich pod względem medycznym; stwierdziliśmy ponad 500 ciężkich NOP, tak więc prawdopodobieństwo ciężkiego NOP, kończącego się hospitalizacją, to 1 przypadek na 100 tys. podanych dawek szczepionki. Obiektywnie to zjawisko występuje niezwykle rzadko. W sieciach społecznościowych ludzie wymieniają się jednak swoimi doświadczeniami związanymi z objawami po szczepieniu, często takimi jak gorsze samopoczucie, krótkotrwała gorączka. Gdy takie informacje pokazują się w sieci, niestety nasz obiektywny przekaz, kierowany przez epidemiologów, wakcynologów, lekarzy, przegrywał z tymi indywidualnymi doświadczeniami. Ludzie często podejmowali decyzję o szczepieniu na podstawie doświadczeń w swoim otoczeniu. Wydaje się, że dziś najważniejszy dla odbudowania zaufania do szczepień jest indywidulany kontakt lekarza z pacjentem. Często niestety lekarzom brakuje czasu, by z pacjentem spokojnie porozmawiać, a to okazuje się kluczowe. Uważam, że procedura kwalifikacji do szczepienia powinna być również promowana jako porada edukacyjna, warto byłoby zachęcać osoby mające wątpliwości, żeby przyszły na kwalifikację, porozmawiały i dopiero wtedy podejmowały decyzję. Wydaje się, że proces zachęcania do szczepień powinien odbywać się w gabinetach lekarzy. Ważne są też interwencje edukacyjne celowane, wiemy np. że osoby młode są bardziej podane na przekazy osób młodych, influencerów. Świetnie sprawdzają się też przekazy od lokalnych liderów; dużo dobrego mogą one zrobić w swoich społecznościach. Odbiorcy przekazu łatwiej identyfikują się z zaleceniem, gdy słyszą je od osób z podobnego środowiska.
Wspomniał Pan, że sytuacja związana z pandemią będzie miała wpływ na to, jak będzie wyglądała skłonność Polaków do szczepień w przyszłości. Więcej osób będzie chętnych do zaszczepienia się?
Uważam, że tak. Bardzo uprościliśmy procedurę szczepień: jest większa grupa profesjonalistów medycznych, którzy mogą kwalifikować osoby dorosłe do szczepień: pielęgniarki, położne, ratownicy medyczni, diagności laboratoryjni, farmaceuci. Ułatwi to dostęp dorosłych do szczepień przeciw grypie, przeciw pneumokokom oraz innych, które pojawią się w rekomendacjach. Zdecydowana większość społeczeństwa zaobserwowała, że szczepienia przyniosły dobry rezultat: osoby, które się zaszczepiły, nie chorowały lub przebieg choroby był zdecydowanie lżejszy. Wyzwaniem pozostaje kwestia zaufania społecznego. Do tej pory koncentrowaliśmy się na danych epidemicznych, klinicznych, a obecnie powinniśmy budować komunikację ogólnospołeczną w oparciu o zaufanie, by udało się przekonać osoby mające sceptyczne podejście do szczepień. Musimy znaleźć sposób, by te osoby przekonywać; choć z perspektywy zdrowia publicznego zależałoby nam, żeby rozważać w wielu grupach szczepienia obowiązkowe. Jednak dyskusja, jaka toczyła się w wielu krajach, a także w Komisji Europejskiej, zakończyła się konkluzją, żeby nie rekomendować szczepień przeciw COVID-19 jako obowiązkowych, tylko budować zaufanie społeczne. To dla nas, jako osób zajmujących się zdrowiem publicznym, jest ogromne wyzwanie.
Jest jeszcze inny ważny aspekt, jeśli chodzi o kalendarz szczepień ochronnych: wydaje się, że zamiast corocznego ogłaszania kalendarza szczepień ochronnych, warto byłoby opracować strategię np. na najbliższe 5 lat. Ma to istotne znaczenie w kontekście dostępności do szczepionek; są one produkowane w różnych cyklach. Wzrastające zainteresowanie, jakie obserwowaliśmy jesienią 2020 r. w stosunku do szczepionek przeciw grypie, nie mogło być zaspokojone z powodu niedostatku dostaw, które trzeba planować z dużym wyprzedzeniem. Taka kilkuletnia strategia mogłaby pomóc w zapewnieniu dostępności do szczepień, możliwości spokojnego negocjowania cen i warunków dostaw.
Czy wiemy już, ile osób w Polsce ma przeciwciała przeciw SARS-CoV-2? Niektórzy uważają, że ten poziom może już mieć nawet 90 proc. osób?
W reprezentatywnej dla kraju grupie blisko7 tys. osób, które poddały się badaniu serologicznemu w ramach naszych badań OBSER-CO, zidentyfikowaliśmy przeciwciała u 78 proc. osób. To dane z przełomu listopada i grudnia, a biorąc pod uwagę, że w grudniu poziom zakażeń był bardzo wysoki, to jest bardzo prawdopodobne, że obecnie nawet 90 proc. osób miało kontakt z wirusem lub zostało zaszczepionych. Gdyby nie pojawił się wariant Omikron, to dziś mielibyśmy do czynienia z ?zaciszem? epidemicznym. Wariant Omikron może być w przenośni nazwany ?nowym koronawirusem?, który przełamuje odporność, zarówno po szczepionce, jak po zachorowaniu, wywołuje jednak znacznie łagodniejsze objawy u osób po zaszczepieniu i ozdrowieńców. Kolejne badanie obecności przeciwciał będziemy przeprowadzać wiosną, będziemy wtedy wiedzieć, jaki wpływ miały zakażenia wariantami Delta i Omikron na przełomie roku.
Czy to będzie oznaczać, że będzie można odwołać stan epidemii?
Wszyscy chcielibyśmy, żeby COVID-19 został uznany po prostu za nową chorobę zakaźną, której trzeba zapobiegać, monitorować i kontrolować. Niektóre kraje już do tego zmierzają, nawet planując całkowitą rezygnację z testowania jak Szwecja. My powinniśmy jeszcze zwiększyć poziom zaszczepienia. Jeśli jednak COVID-19 nie będzie powodował nadmiernego obciążenia systemu ochrony zdrowia oraz gospodarki, będziemy mogli iść w tę stronę. Jest bardzo prawdopodobne, że COVID-19 będzie występował w cyklach sezonowych, jak grypa. Będą pojawiały się nowe warianty, gdyż wysoki poziom zaszczepienia, powyżej 60-70 proc. występuje w krajach o wysokim poziomie dochodu, oraz np. w Chinach i Indiach, natomiast mamy bardzo trudną sytuację w krajach afrykańskich. W większości z nich poziom zaszczepienia społeczeństwa wynosi poniżej 20 proc.; mogą tam w naturalny sposób powstawać nowe mutacje. Podsumowując, jak w przypadku wszystkich chorób zakaźnych, trzeba zachować czujność i monitorować sytuację epidemiologiczną w kraju i na świecie. Tym zajmuje się nasz instytut oraz inspekcja sanitarna już od 1918 roku.
Rozmawiała: Katarzyna Pinkosz