Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Zbigniewem Kalarusem, kierownikiem Katedry Kardiologii, Wrodzonych Wad Serca I Elektroterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Zabrzu.
Odkąd w 1958 roku w Sztokholmie wszczepiono pacjentowi pierwszy stały układ stymulujący z elektrodami implantowanymi przezżylnie, elektroterapia w kardiologii zaczęła się błyskawicznie rozwijać. Gdzie dziś, w jakich sytuacjach, znajduje ona zastosowanie?
Zacznijmy od tego, że dziś elektroterapia odgrywa w kardiologii bardzo ważną rolę, wkracza wówczas, gdy w leczeniu zaburzeń rytmu serca nie wystarczają metody farmakologiczne.
Wykorzystywana jest w elektrostymulacji serca, w terapiach resynchronizujących, w implantowaniu kardiowerterów-defibrylatorów. I w każdym z tych zastosowań możemy mówić o postępie.
Mamy coraz doskonalsze wszczepialne układy stymulujące, które pozwalają pacjentom prowadzić normalne, aktywne życie. A przy tym urządzenia wszczepialne są coraz mniejsze, od paru lat dążymy do ich miniaturyzacji, oczywiście przy zachowaniu skuteczności.
To znaczy, że nie mamy się czego wstydzić i polska elektroterapia kardiologiczna stoi na niezłym poziomie?
Powiedziałbym, że ma się bardzo dobrze. Zarówno jeśli chodzi o liczbę wszczepianych urządzeń, jak i ich jakość oraz skuteczność. Jesteśmy na bieżąco ze znajomością światowych trendów w tej dziedzinie, a nasi chorzy mają do nich dostęp. Dziś w Polsce żyje ponad 100 tys. osób ze stymulatorami serca, a ich liczba wciąż rośnie. Przybywa chorych z niewydolnością serca, a są to kandydaci do elektroterapii.
Przełomem, choć od tego czasu minęło ok. 20 lat, było wprowadzenie terapii resynchronizującej ? CRT i kardiowertera-defibrylatora ? ICD. Na czym te metody polegają?
Terapia resynchronizująca, składająca się z urządzenia stymulującego oraz elektrod, istotnie oznaczała wielki postęp w leczeniu zaawansowanej niewydolności serca. Jej zadaniem jest korygowanie dyssynchronii skurczów komór. Ta terapia zdecydowanie poprawia jakość życia chorych z niewydolnością serca i zmniejsza częstość hospitalizacji oraz śmiertelność.
Natomiast kardiowerter-defibrylator służy do przerywania złożonych arytmii komorowych, pełni również funkcję klasycznego stymulatora w przypadku, gdy dochodzi do bradykardii. Zarówno przed zastosowaniem terapii resynchronizującej, jak i przed wszczepieniem kardiowertera-defibrylatora, chorzy muszą być dokładnie zdiagnozowani co do przyczyny dysfunkcji i optymalnie leczeni farmakologicznie. W każdym przypadku są konkretne wskazania, konkretne sytuacje kliniczne do zastosowania określonej elektroterapii.
Dużo się ostatnio mówi o opiece skoordynowanej w kardiologii, o kardiologicznych centrach doskonałości. Czy jest tu również miejsce dla elektroterapii?
Jak najbardziej, nie może być inaczej. Zwłaszcza narastająca populacja chorych z niewydolnością serca wymaga kompleksowej opieki ? również ze strony specjalistów z zakresu elektroterapii.
Tylko taka kompleksowa opieka może zapewnić efektywność terapii.
Częścią tej opieki jest także rehabilitacja. Jak wobec tego powinna wyglądać opieka poimplantacyjna w kardiologii? Chyba w tym przypadku już nie jest tak dobrze jak z dostępem polskich chorych do urządzeń wszczepialnych?
Istotnie, tu już nie jest tak różowo. Optymalnie powinno być tak, że każdy pacjent, który ma wszczepione urządzenie stymulujące, resynchronizujące czy kardiowerter-defibrylator, ma zapewnioną stałą opiekę w poradni specjalistycznej. Taki pacjent wymaga długoterminowego nadzoru wielospecjalistycznego i powinien być kontrolowany nie rzadziej niż raz do roku. Kontrole powinny dotyczyć nie tylko stanu zdrowia pacjenta, ale i oceny działania wszczepionego urządzenia.
Jak widzi Pan przyszłość elektroterapii w kardiologii?
Stymulatory, kardiowertery-defibrylatory, urządzenia do terapii resynchronizacyjnej będą jeszcze mniejsze, a sam proces implantacji będzie stawał się coraz mniej inwazyjny. Dążymy do tego, żeby całkowicie wyeliminować stosowanie elektrod wewnątrzsercowych, gdyż są one jedną z głównych przyczyn powikłań po zabiegach elektroterapii, u niektórych pacjentów może dojść do odelektrodowego zapalenia wsierdzia.
W dalszym ciągu będą się rozwijać zabiegi ablacji przezskórnej. W większym zakresie będzie się wykorzystywać telemonitoring, to zresztą przyszłość całej medycyny. Pacjenci nie będą musieli pojawiać się w ośrodku, żeby skontrolowano ich stan i stan urządzenia, ale dzięki zaopatrzeniu w specjalną przystawkę będą mogli być monitorowani przez lekarza zdalnie, bez wychodzenia z domu. I jeśli wystąpią jakieś nieprawidłowości, lekarz to wyłapie i wskaże dalszą drogę postępowania.
Rozmawiała Bożena Stasiak
Centra doskonałości – ośrodki o najwyższej referencyjności
Prof. Piotr Ponikowski | prezes PTK
Centra doskonałości będą ośrodkami o najwyższej referencyjności. Będą w stanie zapewnić pacjentowi wszystko, co można zaoferować chorym z niewydolnością serca: leczenie interwencyjne, elektrofizjologię, obrazowanie na najwyższym poziomie.
Nie wszyscy chorzy z niewydolnością serca będą wymagali leczenia w nich, ale jedynie najciężej chorzy, którym mogą pomóc tylko lekarze z ogromnym doświadczeniem, wykorzystujący najwyższej klasy technologie. Podobnie opieka wygląda w innych krajach, np. w Niemczech, Szwajcarii, Szwecji, USA. Kluczem do sukcesu nie jest jednak 5-6 najlepszych centrów doskonałości i brak opieki na podstawowym poziomie. Dlatego przede wszystkim trzeba zorganizować system podstawowej opieki nad pacjentami, a do centrów doskonałości muszą trafiać najtrudniejsi pacjenci, którzy wymagają najbardziej kosztownych, technologicznie zaawansowanych technik rozpoznawania i leczenia niewydolności serca oraz ogromnego doświadczenia pracujących tam lekarzy. Chcielibyśmy, żeby w centrach doskonałości oceniać i sprawdzać nowe techniki leczenia, które się pojawiają. Nie wszystkie najnowsze techniki, które wprowadza się na świecie, okazują się rzeczywiście tak korzystne. Centra doskonałości pozwolą je zweryfikować przed wdrożeniem na powszechną skalę. Trzeba sprawdzić, które z nich warto wykonywać w polskich warunkach.
Również w centrach doskonałości powinny być prowadzone duże badania kliniczne ? niekomercyjne, niesponsorowane przez firmy. Powinny to być badania inicjowane przez naukowców i ekspertów, które stawiają sobie za cel rozwiązanie trudnych problemów. Tego typu badania nigdy nie będą sponsorowane przez przemysł farmaceutyczny, który nie ma interesu, by to zrobić.