Siedem lat temu postanowiłem stworzyć nowy magazyn. Wiedziałem, że będzie nazywał się ?Świat Lekarza?, dużo miejsca poświęcimy w nim książkom, filmom, muzyce, polityce i ekonomii. I ludziom, ludziom ? wielkim Lekarzom, przez duże ?L?, których każdy student powinien znać. Medycyna miała zajmować tylko 30 proc. objętości numeru.
Nowy magazyn miał pokazać ?Świat Lekarza? rozumiany szeroko, humanistycznie. Łatwo wymyślić, trudniej zrobić. Zaprosiłem więc na kawę Justynę Hoffman-Wiśniewską. Rozmowa trwała pół godziny.
? Tylu już próbowało robić coś podobnego ? powiedziała po wysłuchaniu mnie. ? Ostatni był chyba ?Konsyliarz?.
? Nasz tytuł będzie z najwyższej półki, teraz jest na to czas ? odpowiedziałem.
? Wiem, że tobie się uda ? nagle zmieniła zdanie. Pomyślałem, że pewnie myśli o moim Ojcu i jego formacji. A może pomyślała o upadłych poprzednikach i błędach, które popełniali. Potem przygotowaliśmy spis treści pierwszego numeru. Miałem jeszcze czas, aby zapytać o ciekawe spektakle. Teatr obok medycyny, była wielką pasją Justyny.
Wczesnym popołudniem znalazłem w skrzynce mail od Justyny z listą autorów, o których marzy każda redakcja. Justyna znała ich wszystkich ? to były wieloletnie przyjaźnie, bardzo osobiste. ?Świat Lekarza? ukazał się miesiąc później.
Wszyscy wiedzieliśmy, że chorujesz. Nikt nie miał odwagi zapytać Cię, na co. Było oczywiste, że pomogą Ci najlepsi lekarze. Czekaliśmy na Twój ostatni tekst do numeru wrześniowego, którego nie przysłałaś, co było nie w Twoim stylu. I Twój milczący telefon. Potem wiadomość, że odeszłaś…
Trzeba pogadać, Justyno.