DOŁĄCZ DO SUBSKRYBENTÓW

NEWSLETTERA

Prof. dr hab. Robert Gil: Trzeba maksymalizować leczenie hipolipemizujące, by osiągać cele terapeutyczne

Podziel się treścią:

 

Chcemy przekonać wszystkich, w tym decydentów, że jeżeli myślimy o poprawieniu zdrowia naszego społeczeństwa, to należy jak najwcześniej znać stan zdrowia naszych najmłodszych obywateli – mówi prof. dr hab. Robert Gil, prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, kierownik Kliniki Kardiologii Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA  w Warszawie.

Pacjent z zaburzeniami lipidowymi najczęściej znajduje się pod opieką lekarza POZ. Kiedy lekarz rodzinny powinien zlecić lipidogram, u kogo szczególnie takie badanie powinno być wykonane i jak często należy je powtarzać?

Jestem pomysłodawcą projektu „Kardiologia dla Pokoleń”, w ramach którego chcemy przekonać wszystkich, w tym decydentów, że jeżeli myślimy o poprawieniu zdrowia naszego społeczeństwa, to należy jak najwcześniej znać stan zdrowia naszych najmłodszych obywateli. Do tego można by wykorzystać okresowe badania, tzw. bilanse, podczas których należało by oznaczać stosowne parametry odzwierciedlające gospodarkę lipidową i węglowodanową oraz czynniki ryzyka sercowo-naczyniowego. To przecież żadne odkrycie, że miażdżyca jest procesem trwającym całe życie, zależnym z jednej strony od genotypu, z drugiej – od tzw. fenotypu, m.in.: naszej diety, stylu życia, aktywności fizycznej. Dlatego im szybciej wprowadza się działania prewencyjne, tym na większe pozytywne efekty można liczyć.

No ale cóż, takie racjonalne przecież podejście potrzebuje czasu, aby się przebić… Na szczęście z dużych badań epidemiologicznych wiemy, że dla mężczyzn wiek 40 lat, a dla kobiet 50 lat to przełomowy moment dla rozwoju chorób sercowo-naczyniowych, a więc wtedy należy dokonać przeglądu zdrowotnego, w tym oznaczyć wspomniany lipidogram. Warunkiem jest, że dotyczy to tzw. zdrowej osoby, tj.: kiedy w rodzinie nie występowały przypadki wczesnych zawałów serca czy udaru mózgu (przed 40.-50. r.ż., odpowiednio u mężczyzn i kobiet), a do tego dana osoba jest bezobjawowa (ma poczucie zdrowia), bez przebytych epizodów sercowo-naczyniowych (s-n) oraz nie ma innych czynników ryzyka (takich jak nadciśnienie tętnicze, otyłość, cukrzyca). Ta w przypadku kobiet – różnica 10 lat, wiąże się z ochroną zapewnianą przez hormony kobiece (głównie estrogeny).

Tak naprawdę to lekarz rodzinny powinien zadbać o to, żeby dana osoba takie badania wykonała, ale również ona sama powinna o nich pamiętać, że są one też możliwe w ramach programu Profilaktyka 40 Plus. W przypadku osób, u których w rodzinie występowały wcześniej przypadki zawału serca czy udaru mózgu albo same przebyły jakiekolwiek epizody s-n z wysokim poziomem ryzyka s-n (najczęściej związane to jest z podłożem genetycznym), takie badania należy wykonać zdecydowanie szybciej. W takim przypadku badania kontrolne należy wykonywać regularnie co najmniej raz w roku (lub nawet częściej), kontrolując skuteczność wdrożonego leczenia.

Jakie wyniki można uznać za prawidłowe i do jakich wartości docelowych dążymy?

Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne regularnie wydaje wytyczne dotyczące leczenia poszczególnych jednostek chorobowych. W 2021 r. pojawiło się uaktualnione opracowanie dotyczące wytycznych w prewencji chorób układu sercowo-naczyniowego w praktyce klinicznej. W tych wytycznych można znaleźć zarówno prawidłowe wartości poszczególnych parametrów lipidowych, jak i wartości docelowe, które różnią się między sobą w zależności od stopnia ryzyka sercowo-naczyniowego. Dla kardiologów i lekarzy rodzinnych, którzy zajmują się pacjentami z chorobami sercowo-naczyniowymi, to jest poradnik dotyczący prewencji i leczenia, z najbardziej aktualnymi danymi pochodzącymi z nowych badań randomizowanych i międzynarodowych rejestrów. Polskie Towarzystwo Kardiologiczne, będąc częścią Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, niejako automatycznie przyjmuje wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, zresztą nasi przedstawiciele biorą udział w ich tworzeniu.

Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne przeanalizowało sytuację epidemiologiczną schorzeń s-n wśród swoich członków i na tej podstawie stworzyło mapę pokazującą, które z nich mają niskie, umiarkowane, wysokie i bardzo wysokie ryzyko sercowo-naczyniowe. Dzięki temu w jednym miejscu mamy uwzględnioną specyfikę państw członków ESC i świadomość o różnicach między nimi. Polska jest niestety krajem wysokiego ryzyka.

Jak interpretować wyniki lipidogramu? Jakie cele terapeutyczne powinien wyznaczyć lekarz POZ?

Jeśli chodzi o prawidłową kontrolę gospodarki lipidowej – to na pierwszym miejscu jest tzw. cholesterol całkowity. To ważna wartość, punkt wyjścia dalszego działania. W przypadku tzw. zdrowych pacjentów bez przebytych epizodów sercowo-naczyniowych, cholesterol całkowity nie powinien przekraczać 190 mg/dl. Z kolei LDL-cholesterol (tzw. zły cholesterol) nie powinien przekroczyć 115 mg/dl, choć w wytycznych z 2021 r. został on obniżony do <100 mg/dl. Pragnę podkreślić, iż ww. wartości dotyczą chorych bezobjawowych niedotkniętych chorobami sercowo-naczyniowymi i do tego bez obciążającego wywiadu rodzinnego. W przypadku pacjentów umiarkowanego ryzyka LDL-cholesterol powinien wynosić <100 mg/dl, wysokiego ryzyka <70 mg/dl, bardzo wysokiego <55 mg/dl, zaś ekstremalnie wysokiego <40 mg/dl.

Kolejnym parametrem, który trzeba brać pod uwagę, jest HDL-cholesterol (tzw. dobry cholesterol): powinien on być wyższy niż 35 mg/dl oraz >40 mg/dl, odpowiednio u mężczyzn i kobiet. Można powiedzieć tak: im wyższy LDL-cholesterol, tym większe ryzyko sercowo-naczyniowe, a im wyższy HDL-cholesterol, tym to ryzyko jest mniejsze. Warto jednak zauważyć, że mamy więcej leków obniżających LDL-cholesterol niż podwyższających HDL-cholesterol. Zapewne z tego ostatniego powodu, jak i dużej wartości predykcyjnej w praktyce klinicznej, koncentrujemy się przede wszystkim na cholersterolu LDL.

U pacjentów, którzy mają hipertriglicerydemię, czyli podwyższone   stężenie   triglicerydów   (w   tym i u cierpiących na cukrzycę), ważny jest sposób wyliczenia LDL-cholesterolu. Parametr ten można ocenić w bezpośrednim badaniu, jednak częściej jest on obliczany według wzoru uwzględniającego cholesterol całkowity, cholesterol HDL, jak i odpowiedni przelicznik biorący pod uwagę poziom triglicerydów (właściwie już wartości powyżej 300 mg/dl mogą utrudniać rzetelny pomiar LDL-cholesterolu). W najnowszych kartach oceny   prawdopodobieństwa ryzyka sercowo-naczyniowego proponowanych w ww. wytycznych ESC bierze się pod uwagę bardzo ciekawy parametr, jakim jest non-HDL-cholesterol. To równie mocny czynnik prognostyczny jak LDL-cholesterol. Jeśli pacjent nie miał wcześniej epizodów sercowo-naczyniowych i jest pacjentem niskiego ryzyka, to non-HDL nie powinien przekraczać 140 mg/dl, choć najnowsze wytyczne z 2021 r. mówią już o <130 mg/dl. Dla pacjentów umiarkowanego ryzyka non-HDL powinien wynosić <130 mg/ dl, wysokiego ryzyka <100 mg/dl, bardzo wysokiego 85 mg/dl, zaś ekstremalnie wysokiego <60 mg/dl.

W ostatnim czasie coraz więcej mówi się o jeszcze jednym wskaźniku – apolipoproteinie B. I tutaj parametry wartości oczekiwane kształtują się następująco: <100 mg/dl dla pacjentów umiarkowanego ryzyka, <80 mg/dl dla  wysokiego  ryzyka oraz <65 mg/dl dla bardzo wysokiego ryzyka s-n. W związku z nowymi lekami obniżającymi cholesterol, które w dużym stopniu obniżają inne parametry lipidowe, wkrótce zapewne dowiemy się, że do monitorowania leczenia warto stosować   dodatkowe parametry.

Osobną sprawą są triglicerydy (TG), które również są czynnikiem ryzyka sercowo-naczyniowego, choć nie tak silnym i tak jednoznacznym jak np. LDL-cholesterol. Wiemy jednak, że stężenie triglicerydów powinno mieć wartość <150 mg/dl.

Jakie skutki może mieć sytuacja, gdy pacjent będzie w celu terapeutycznym dla LDL, ale nie zwrócimy uwagi na non-HDL? U których chorych taka wzmożona czujność jest szczególnie ważna?

To szczególnie ważne u pacjentów z cukrzycą typu 2, a także z wrodzoną triglicerydemią, nawracającym zapaleniem trzustki (w takim przypadku triglicerydy są mocno podwyższone), niedoczynnością tarczycy, zespołem Cushinga, u chorych, którzy przewlekle stosują glikokortykosteroidy. We wszystkich takich przypadkach, gdy jest podwyższone stężenie triglicerydów, zwłaszcza gdy przekracza 300 mg/dl (wg innych 400 mg/dl), musimy myśleć, że LDL-cholesterol wyliczony z wzoru może być przekłamany. Cholesterol non-HDL jest pewnego rodzaju sprawdzeniem, na ile LDL-cholesterol jest dobrze wyliczony. Warto wspomnieć, że cholesterol non-HDL nie wymaga pobrania na czczo i nie jest zależny od stężenia TG (!). Dlatego tworzone w ostatnim czasie skale pokazujące ryzyko sercowo-naczyniowe uwzględniają cholesterol non-HDL.

Jak powinno wyglądać leczenie zaburzeń lipidowych w gabinecie lekarza POZ?

Podstawą są działania niefarmakologiczne: należy zwrócić pacjentowi uwagę na jego czynniki ryzyka i przekonać go o ich odwracalności oraz o tym, jak ważna jest dieta oraz modyfikacja stylu życia. To pierwszy krok, ważny u wszystkich pacjentów. Bardzo istotna jest niefarmakologiczna poprawa metabolizmu organizmu. To ze wszech miar korzystne. Dzięki temu pacjenta, któremu udało się znormalizować masę ciała, znormalizować glikemię, wyrównać ciśnienie tętnicze, leczy się skuteczniej i do tego mniejszą dawką leków (!).

Jeśli jednak po mniej więcej 4-6 tygodniach (dostępne są doniesienia sugerujące skrócenie tego czasu do 2 tyg.) wdrażania zmian w stylu życia pacjentowi nadal nie udaje się osiągnąć celów terapeutycznych, to należy zastosować stosowne leki. Trzeba wyliczyć ryzyko sercowo-naczyniowe dla konkretnego chorego, uwzględniając różnice między poszczególnymi grupami ryzyka (umiarkowane, wysokie, bardzo wysokie, ekstremalne), pamiętając, że skale nieco różnią się dla osób >70. r.ż.

Jeśli chodzi o leczenie, to do niedawna było ono stosunkowo proste: statyny, ezetymib i fibraty. Obecnie pojawiły się w zaleceniach także inhibitory białka PCSK 9 (ewolokumab i alirokumab), jak również nowy lek (inclisiran), który interferuje z mRNA białka PCSK9, promując zwiększenie liczby receptorów LDL-cholesterolu na powierzchni wątroby. Te ostatnie leki możemy podawać w ramach programu leczniczego B101.

Podstawą jest jednak rozpoczęcie leczenia od wysokich dawek statyn, zwłaszcza w przypadku pacjentów, którzy mają wyjściowo wysoki cholesterol LDL. Sugeruje się stosowanie jednej z dwóch statyn, które są preferowane z racji skuteczności i profilu bezpieczeństwa (atorwastatyna i rozuwastatyna), i to w maksymalnej tolerowanej dawce. I tutaj uwaga! Mnóstwo badań jasno dowodzi, że strach przed tzw. nietolerancją statyn ma przysłowiowe wielkie oczy. Gdy wyjściowy cholesterol jest wysoki, to pacjenci powinni być leczeni maksymalną tolerowaną dawką statyny i właściwie od razu ezetimibem. Warto być świadomym, że statyna w pośredniej dawce redukuje cholesterol LDL średnio o ok. 30%; w wysokiej dawce o ok. 50%; z dodatkiem ezetymibu – o ok. 65%. Wspomniane wcześniej nowe leki są jeszcze bardziej skuteczne. Średnia redukcja cholesterolu LDL wynosi odpowiednio: ok. 60% dla inhibotora PCSK9, ok. 75% w przypadku jego połączenia ze statyną w wysokiej dawce, a do 85% w połączeniu z wysoką dawką statyny oraz ezetymibu (!).

Dla jakich pacjentów warto byłoby do statyny lub statyny z ezetymibem dodać fenofibrat?

Pierwsze badania sugerowały, że w przypadku pacjentów z podwyższonym cholesterolem i podwyższonymi triglicerydami (>300 mg/dl) powinniśmy łączyć statyny z fenofibratem. Jednak kilka kolejnych badań (m.in. ACCORD) nie do końca potwierdziło to założenie. Efekt addycyjny, którego się spodziewaliśmy, nie został uzyskany u wszystkich chorych.

Statyny również obniżają triglicerydy, choć nie w takim stopniu jak fibraty. Dlatego obecnie wychodzi się z założenia, że u pacjenta, który toleruje statynę, należy ją podać w pierwszym kroku w maksymalnej tolerowanej dawce, jak również starać się o wyrównanie innych czynników ryzyka (nadwaga, otyłość, cukrzyca, nadciśnienie tętnicze plus dieta i zwiększenie aktywności fizycznej). U tych pacjentów, u których nie osiągamy celu terapeutycznego, możemy rozważyć dodanie do statyny fenofibratu. To drugi lek, który możemy zastosować u tych chorych, by uzyskać skuteczne obniżenie triglicerydów.

W przypadku dyslipidemii z istotnym wzrostem TG, dodatkowe użycie ezetymibu powinno się raczej ograniczać do przypadków niezadowalającego spadku LDL-cholesterolu po samej statynie.

Badanie ACCORDION, opublikowane w marcu 2020 r., wykazało skuteczność strategii terapeutycznej opartej na dołożeniu do statyny fenofibratu. Jakie były efekty dodania do statyny fenofibratu u pacjentów z cukrzycą typu 2 oraz dyslipidemią aterogenną?

Na samym początku warto podkreślić, że medycyna uczy pokory. Badanie ACCORDION było przedłużeniem badania ACCORD, którego wyniki opublikowano w 2010 r. i które zakończyło się konkluzją, że uzyskane wyniki nie potwierdziły przewagi rutynowego łączenia statyny z fibratem (symwastatyna + fenofibrat) u pacjentów z wysokim ryzykiem s-n i z cukrzycą typu 2. Natomiast analiza 11-letniej obserwacji tak leczonej populacji (badanie ACCORDION) wykazała istotną skuteczność strategii terapeutycznej opartej na dołożeniu do statyny fenofibratu. „Okazało się, że w podgrupie pacjentów z cukrzycą typu 2 oraz dyslipidemią aterogenną takie postępowanie farmakologiczne nie tylko ułatwia osiągnięcie drugorzędowego celu terapii, jakim jest cholesterol nie-HDL, ale wpływa także na zmniejszenie całkowitej śmiertelności o 32% oraz śmiertelności z powodów sercowo-naczyniowych o 37%”. Te dane rzucają nowe światło na skuteczność tej terapii w tych dwóch grupach chorych (cukrzyca typu 2 oraz dyslipidemia aterogenna). Jednak nie ma pełnego konsensusu w tej kwestii, jeśli spojrzeć na wytyczne różnych towarzystw naukowych. I tak Polskie Towarzystwo Lipidologiczne uważa, że „u pacjentów z grupy bardzo wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego należy w prewencji wtórnej zastosować (poziom rekomendacji IIaB – należy rozważyć) fenofibrat, jeżeli u chorego stężenie triglicerydów, pomimo leczenia statynami, wciąż przekracza 200 mg/dl”, natomiast Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne obniża tę rekomendację do klasy IIb (można rozważyć). Jednak tak czy inaczej o takiej możliwości leczenia hipertriglicerydemii należy pamiętać.

Dlaczego warto intensyfikować leczenie hipolipemizujące, stosując terapie dwu-, trzylekowe? Jak wygląda kwestia tolerancji i bezpieczeństwa takiego leczenia?

Wyniki badań wyraźnie wskazują, że im wcześniej zaczniemy działać, wyrównując parametry lipidowe, tym bardziej zmniejszamy prawdopodobieństwo epizodów sercowo-naczyniowych i wydłużamy pacjentom życie. Leczenie hipolipemizujące wdrożone u 45-latka daje większe szanse na wydłużenie życia niż włączone po 60. r.ż. u osoby po zawale i udarze. Warto walczyć o obniżenie stężenia cholesterolu i wyrównanie stężenia lipidów, dlatego musimy stosować leki, które są efektywne, a wiemy, że monoterapia to często za mało. Musimy myśleć o efektywności leczenia, a nie obawiać się stosowania terapii dwu- lub trzylekowych. Trzeba maksymalizować efekty, trzymać się celów terapeutycznych i walczyć z niewiedzą oraz hejtem w internecie.

Rozmawiała: Katarzyna Pinkosz

Więcej od autora

Chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata medycyny?

Zaprenumeruj bezpłatnie ŚWIAT LEKARZA 3D