Więcej

    Prof. Zbigniew Izdebski: Seks w czasach pandemii

     

    Najnowsze informacje o XXI Gali Nagród Złoty OTIS
    blank

    Pandemia odcisnęła piętno na całej populacji, co widać w poziomie stresu, zaburzeń nastroju, zmęczeniu, co przekłada się także na relacje w związkach i życie intymne ? mówi prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog z Uniwersytetu Warszawskiego i Zielonogórskiego.

    Od 1997 roku prowadzi Pan badania nad seksualnością naszych rodaków, prezentując wyniki w kolejnych raportach. Niedawno ukazał się najnowszy ? raport Zbigniewa Izdebskiego i Polpharmy na temat: ?Zdrowie, relacje w związkach i życie seksualne Polaków w czasie pandemii COVID-19?. Patrząc na statystyki, odnoszę wrażenie, że chyba nie jest tak źle, jak można by się spodziewać. Zaintrygowało mnie np., że 22 proc. ankietowanych zadeklarowało polepszenie swojej relacji uczuciowej w pandemii. Faktycznie nie jest źle?

    Powiem może nieco enigmatycznie: i tak, i nie. Na te wszystkie wnioski należy patrzeć całościowo, bez oderwania od kontekstu, ale jednocześnie zwracając uwagę, z jaką grupą wiekową mamy do czynienia. Pandemia odcisnęła piętno na całej populacji, co widać w poziomie stresu, zaburzeń nastroju, zmęczeniu, ale różnie to wygląda w różnych grupach wiekowych, co przekłada się także na relacje w związkach i życie intymne. My, Polacy, i bez pandemii żyjemy w świecie dużego zmęczenia i stresu, a pandemia wielu z nas uświadamia to do bólu.

    Owszem, 22 proc. ankietowanych przyznało, że ich związek się wzmocnił, ale 8 proc. zaobserwowało pogorszenie wzajemnych relacji, a 6 proc. zaczęło poważnie myśleć o rozwodzie, chociaż wcześnie takich myśli w ogóle do siebie nie dopuszczało.

    31 proc. badanych doświadczyło załamania, kryzysu psychicznego, co oczywiście przekłada się na relacje w związku. Najbardziej dotyczy to osób młodszych, w wieku 18-29 lat. To w tej grupie występuje najwięcej stanów przygnębienia, załamania.

    A jak ktoś jest przygnębiony, źle się czuje, to i seksu mu się nie chce.

    Otóż to. Bo samopoczucie psychiczne i kondycja fizyczna, także to, jak oceniamy nasz związek, w znacznym stopniu wpływa na nasze poczucie szczęścia. Czując się szczęśliwymi, nabieramy ochoty na wiele rozmaitych aktywności, w tym seks.

    Lockdown spowodował, że np. w grupie zwykle bardzo aktywnej seksualnie, w wieku 30-49 lat, ocena swojego życia intymnego, w porównaniu z rokiem 2017, spadła o 12 punktów procentowych ? z poziomu 71 do 59 proc. Ale np. u osób powyżej 60. roku życia ocena zadowolenia z życia seksualnego wzrosła o 12 punktów procentowych.

    Zapewne zmieniły się też niektóre zwyczaje, chociażby z tego powodu, że pozostając w domach, poddani różnym obostrzeniom, rzadziej mieliśmy sposobność poznania kogoś w realu czy np. uprawiania seksu na łonie natury.

    Istotnie, częściej i chętniej zaczęliśmy korzystać z portali randkowych ? w grupie 18-29 lat 28 proc. osób deklaruje, że zwiększyła się ich częstość korzystania z portali/aplikacji randkowych. Częściej oglądaliśmy w internecie materiały erotyczne i pornograficzne. A jeśli chodzi o miejsce współżycia, to w lockdownie najczęściej, w ok. 94 proc., robiliśmy to w domu, a 90 proc. we własnej sypialni. Co ciekawe, ale w tej sytuacji oczywiste, w miejscu pracy uprawiało seks 1 proc. ankietowanych, podczas gdy w poprzednim moim raporcie przyznawało się do tego 15 proc. ankietowanych.

    Z tego najnowszego raportu wynika, że ok. 50 proc. uczestników badania doświadczyło łóżkowych problemów, w przypadku mężczyzn ? głównie zaburzeń erekcji.

    Trudności w odbyciu stosunku dotyczą także kobiet; one zwracały uwagę przede wszystkim na zmęczenie, stres, obawę, że ich ciało nie jest atrakcyjne. Zarówno kobietom, jak i mężczyznom przeszkadzał brak intymności, spowodowany obecnością w domu innych osób. Obserwujemy także odłożenie planów prokreacyjnych. Im młodsi badani, tym częściej te plany odkładali. Taką decyzję podejmowało ok. 14 proc. ankietowanych. Jestem pewien, że gdybym teraz przeprowadzał badania, to ten procent byłby dużo wyższy, za sprawą tzw. ustawy antyaborcyjnej.

    W jakim stopniu pandemia miała wpływ na pojawienie się u mężczyzn zaburzeń erekcji czy pogłębienie już istniejących?

    Od razu zwrócę uwagę na to, że jest pewna grupa mężczyzn, u której ryzyko wystąpienia zaburzeń erekcji czy też ich nasilenie w czasie pandemii było minimalne albo zerowe, a nawet byli tacy, dla których pandemia okazała się pod tym względem korzystna. To mężczyźni, którzy mieli zaburzenia erekcji o charakterze psychogennym, np. na skutek stresu, zmęczenia wywołanego pracą stacjonarną. Kiedy z konieczności przeszli na tryb pracy online, przestali się stresować i uzmysłowili sobie, jak praca przyczyniła się do ich niepowodzeń w łóżku.

    Jednak w większości istotnie pojawiały się trudności w odbyciu stosunku, a w przypadku mężczyzn były to problemy z erekcją. I o ile jeszcze przed lockdownem mężczyźni jakoś sobie z tym radzili, ratując się farmakologicznie dostępnymi także bez recepty specyfikami, to teraz już niekoniecznie. Mam pacjentów, którzy przyznają, że kiedyś, nawet mimo oporów natury psychologicznej, chodzili do apteki, żeby je nabyć. Teraz tego nie robią. Jeden z pacjentów powiedział mi: ?Jakoś głupio mi było kupować te leki, żeby nie wyjść na jakiegoś prymitywa. Bo tu takie zagrożenie pandemiczne, a ja ze swoim wzwodem??.

    Wciąż spora jest grupa mężczyzn, którzy radzą sobie, nabywając przez internet rozmaite specyfiki, ale to ryzykowne. Zaburzenia erekcji mogą mieć różne przyczyny i dopiero po ich ustaleniu można wdrożyć odpowiednią terapię. Oczywiście nie mówię o sporadycznych tego typu problemach, które mogą, w różnych sytuacjach życiowych, przytrafić się każdemu mężczyźnie.

    Przełomem w leczeniu zaburzeń erekcji było pojawienie się słynnej niebieskiej tabletki.

    Ta tabletka dała mężczyznom z zaburzeniami wzwodu niesamowity komfort w łóżku. Od tego czasu pojawiło się na rynku wiele preparatów o podobnym mechanizmie działania, chociaż występują też między nimi różnice, głównie w czasie działania. Wachlarz tych leków ? bo trzeba wyraźnie podkreślić, że preparaty na zaburzenia erekcji to leki, a nie suplementy diety czy afrodyzjaki ? jest na tyle szeroki, że każdy może znaleźć ten najodpowiedniejszy dla siebie. Część z nich można już nabyć bez recepty.

    Ich czas działania jest chyba najbardziej istotny? I to zapewne szczególnie w trakcie pandemii, gdy trudno zaplanować, kiedy będziemy się kochać?

    To prawda. Niektóre tabletki działają krócej, inne dłużej od momentu zażycia. W sytuacjach, kiedy nie możemy sobie zaplanować, o jakiej porze będziemy uprawiać seks, najbardziej wskazane są te dłużej działające, dające mężczyźnie większy komfort, co mniej będzie go stresować. Bo co z tego, że zażyje tabletkę działającą kilka godzin, jeśli w tym czasie coś się wydarzy i do stosunku nie dojdzie? Oczywiście pojawi się stres, który jeszcze bardziej pogłębi problem.

    Dla grupy mężczyzn, którzy są bardziej nastawieni na spontaniczny seks, korzystniej jest stosować np. tadalafil, jeden z leków z grupy inhibitorów fosfodiesterazy typu 5, który działa do 36 godzin od momentu zażycia. Ten preparat można przyjmować okazjonalnie albo, w mniejszych dawkach, co dzień. Działa nie tylko na erekcję, ale ogólnie wzmacniająco na układ płciowy, reguluje poranne wzwody. Krótko mówiąc, wzmacniając erekcję, wzmacnia męskie ego, co dla wielu mężczyzn jest bardzo ważne. Bo, jak spojrzy na swojego sprawnego penisa, od razu lepiej się czuje.

    Rozmawiała Bożena Stasiak

    blank
    Bożena Stasiak
    Bożena Stasiak
    Dziennikarka z wieloletnim stażem, pisała m.in. dla „Super Expressu”. Laureatka prestiżowych nagród i wyróżnień dziennikarskich, w tym Nagrody Zaufania „Złoty Otis” w kategorii Media i Zdrowie w 2019 r. Absolwentka Lingwistyki Stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim, dziennikarstwa podyplomowego na UW i Germanistik-Journalistik na Uniwersytecie w Lipsku. Autorka reportaży i poradników.

    Więcej od autora

    Chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata medycyny?

    Zaprenumeruj bezpłatnie ŚWIAT LEKARZA 3D