Co roku w Polsce 2000 osób umiera z powodu raka wątrobowokomórkowego: więcej niż jest nowo diagnozowanych osób z tym typem nowotworu. To jeden z najtrudniejszych w leczeniu nowotworów, oporny na chemioterapię. Jak zmniejszyć liczbę zachorowań, poprawić diagnostykę i leczenie tego nowotworu?
W debacie udział wzięli:
PROF. ANDRZEJ DEPTAŁA: specjalista chorób wewnętrznych, hematologii i onkologii klinicznej, kierownik Kliniki Onkologii i Hematologii CSK MSWiA
PROF. MAREK WOJTUKIEWICZ: onkolog kliniczny, specjalista chorób wewnętrznych, kierownik Kliniki Onkologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i ordynator Oddziału Onkologii Klinicznej z Pododdziałem Chemioterapii Dziennej Białostockiego Centrum Onkologii
DR N. MED. LESZEK KRAJ: onkolog kliniczny z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego
ALEKSANDRA RUDNICKA: rzecznik prasowy Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych
Około 2000 osób w Polsce umiera co roku z powodu raka wątrobowokomórkowego. Co można zrobić, by tę liczbę zmniejszyć?
PROF. ANDRZEJ DEPTAŁA: Głównym czynnikiem ryzyka raka wątrobowokomórkowego (HCC) jest marskość wątroby, dlatego zapobiegając marskości wątroby, zapobiegamy zachorowaniu na raka wątrobowokomórkowego. W Polsce najczęstszą przyczyną marskości jest nadmierne picie alkoholu, a drugą: wirusowe zapalenie wątroby (WZW). Jeśli chodzi o WZW typu B, to są obowiązkowe szczepienia, dlatego chorych jest niewielu, dużo gorsza sytuacja jest z WZW typu C, gdzie nie ma szczepionki. Są nowoczesne leki, eliminujące HCV, refundowane w Polsce i bardzo skuteczne, jednak w naszym kraju nie znamy rzeczywistej liczby zakażonych, a do tej pory leczono głównie chorych z zaawansowanymi zmianami w postaci włóknienia wątroby. Dlatego zmniejszenia się liczby zachorowań na marskość wątroby i HCC spodziewam się najwcześniej za kilka lat.
Czynnikiem ryzyka raka wątrobowokomórkowego jest też choroba stłuszczeniowa wątroby niealkoholowa (NAFLD), inaczej zwana niealkoholowym stłuszczeniowym zapaleniem wątroby (NASH), który to stan wynika z otyłości i zespołu metabolicznego, często też współistnieje cukrzyca. Chorych z NAFLD przybywa, dlatego jeśli chodzi o zapobieganie zachorowaniom, czyli pierwotną profilaktykę raka wątrobowokomórkowego, to jestem dość sceptyczny. Być może większych sukcesów można by się spodziewać w profilaktyce wtórnej, jeśli wprowadzilibyśmy masowe badania przesiewowe USG u osób z grup ryzyka, tj. nadużywających etanolu, po przebytym WZW C, z NAFLD, a także z takimi chorobami jak hemochromatoza, niedobór alfa-1 antytrypsyny, choroba Wilsona, porfiria.
PROF. MAREK WOJTUKIEWICZ: Dodam, że rak wątrobowokomórkowy (hepatocellular carcinoma, HCC) to nie jest tylko polski problem. Na świecie jest piątym co do częstości występowania nowotworem złośliwym i czwartą przyczyną zgonów z powodu nowotworów. Rozkład geograficzny zachorowań i zgonów na świecie pokrywa się ze strefami zachorowań na wirusowe zapalenie wątroby typu B i C. W Polsce główną przyczyną raka wątrobowokomórkowego jest marskość wątroby spowodowana nadużywaniem alkoholu, a drugą ? następstwa zakażeń wirusami zapalenia wątroby typu B i C. Tak jak mówił prof. Andrzej Deptała: jeśli chodzi o WZW typu B, to mamy bardzo skuteczną szczepionkę; z kolei zapalenie wątroby typu C można skutecznie leczyć. A zatem jest przestrzeń, aby zapobiegać nie tylko zgonom, ale przede wszystkim zachorowaniom na HCC.
U chorych, którzy mają marskość wątroby, należałoby wykonywać okresowo badania USG co ok. 6 miesięcy. Trzeba także identyfikować pacjentów z zaburzeniami wrodzonymi, które stanowią czynnik ryzyka rozwoju raka wątroby, jak hemochromatoza, niedobór alfa-1 antytrypsyny, choroba Wilsona, porfiria. Badać należałoby też pacjentów z niealkoholowym stłuszczeniem wątroby oraz z otyłością i cukrzycą. Do zachorowania przyczynia się też ekspozycja na aflatoksyny wytwarzane przez grzyby, głównie Aspergillus flavus, obecne m.in. w orzeszkach ziemnych i zbożach. Ryzyko zachorowania zwiększa też stosowanie hormonów anabolicznych oraz środków antykoncepcyjnych: mogą one uszkadzać wątrobę. Dobra znajomość etiologii HCC sprzyja podjęciu skutecznych działań profilaktycznych.
DR LESZEK KRAJ: Proces prowadzący do marskościwątroby jest długotrwały, często trwa wiele lat i nie daje żadnych objawów. Można być zakażonym HCV nawet 30 lat temu, a dopiero teraz dowiedzieć się jednocześnie: o zakażeniu HCV, marskości wątroby i raku. Lekarze pierwszego kontaktu nadal nie mogą kierować pacjenta na badania w kierunku HCV: należałoby to zmienić, byłby to jeden z najważniejszych czynników prewencyjnych, tym bardziej, że dziś są znakomite leki, które mają prawie 100 proc. skuteczności, jeśli chodzi o wyleczenie HCV, co rzadko zdarza się w medycynie. Najczęściej wcześnie zdiagnozowane nowotwory wątroby są wykrywane przypadkowo, np. przy okazji wykonywania USG. Wtedy możemy zaproponować pacjentowi radykalne formy leczenia: od chirurgii przez techniki miejscowe po transplantację. Jednak u ponad połowy pacjentów rak wątrobowokomórkowy jest rozpoznawany już niestety w zaawansowanym stadium.
Rak wątrobowokomórkowy jest rozpoznawany późno, a jest to też nowotwór wyjątkowo trudny do leczenia, w porównaniu do innych. Właściwie dlaczego?
DR LESZEK KRAJ: Z perspektywy onkologa HCC to bardzo specyficzny nowotwór. Po pierwsze możemy go rozpoznać bez wykonywania biopsji. W przypadku marskiej wątroby rozpoznanie można postawić na podstawie typowego obrazu w badaniu z kontrastem ? tomografii komputerowej lub rezonansu magentycznego. Nie jest to możliwe w przypadku innych nowotworów. Inny jest też sposób leczenia, gdyż HCC wywodzi się z hepatocytów: to komórki, które mają w sobie całą ?biochemiczną maszynerię?, by wytwarzać oporność na różne substancje. Dlatego w tym nowotworze klasyczna chemioterapia jest nieskuteczna. Chemioterapeutyki możemy podawać, jednak nie systemowo, a bezpośrednio do guza. Mówimy wtedy o leczeniu miejscowym ? taki zabieg to chemoembolizacja. Rak wątrobowokomórkowy jest uzależniony od unaczynienia tętniczego: można podać chemioterapię poprzez tętnicę bezpośrednio do guza. Wreszcie HCC to nowotwór, w przypadku którego jedną z opcji leczenia jest transplantacja: oczywiście, jeśli jest wykryty na dosyć wczesnym etapie zaawansowania. W innych nowotworach transplantacje są wręcz przeciwwskazane. W tym przypadku transplantacja daje szansę na wyleczenie nie tylko HCC, ale też marskości wątroby.
PROF. ANDRZEJ DEPTAŁA: To prawda, że z reguły do rozpoznania raka wątrobowokomórkowego nie trzeba wykonywać biopsji: obraz radiologiczny tego nowotworu jest na tyle charakterystyczny (w tomografii komputerowej i rezonansie magnetycznym), że na tej podstawie można rozpoznać HCC. Niestety, gdy konsultuję pacjentów, to często widzę badania radiologiczne słabej jakości, które trzeba powtarzać. Czeka się na kolejne badanie i wynik, przez co opóźnia się diagnoza ? zwłaszcza w czasie pandemii COVID-19, kiedy dostęp do TK i MRI jest znacznie utrudniony. A czasem różnica pół roku w postawieniu diagnozy decyduje o losie chorego.
To bardzo trudny w leczeniu nowotwór, ponieważ mamy do czynienia z dwiema chorobami równocześnie. Pierwsza to marskość wątroby: choroba nieuleczalna i sama w sobie prowadząca do zgonu. Na tę ciężką chorobę nakłada się rak, który długo nie daje żadnych objawów. Gdy pojawiają się objawy ogólne, jak chudnięcie, stany podgorączkowe, albo bóle, to rak jest zaawansowany i czasem jest już trudno nawet podjąć leczenie. Można tę sytuację porównać do losów osoby np. z rakiem piersi i jednocześnie z pozawałową niewydolnością serca.
Wątroba jest cała marska ? cała chora ? dlatego rzadko można wyciąć HCC w sposób radykalny. Zbyt rozległa operacja może wprowadzić pacjenta w niewydolność wątroby, która zakończy się zgonem. Gdy diagnostyka przeciąga się, guz rośnie lub pojawiają się wtórne ogniska, a wtedy HCC staje się nieresekcyjny. Dobrym sposobem terapii jest transplantacja wątroby, gdyż leczy obie choroby (marskość i HCC), jednak pacjent musi spełniać ścisłe kryteria kwalifikacyjne i musi być dawca ? zmarły, ale ze zdrową wątrobą. Problemem w leczeniu HCC jest też to, że obecny system szkolenia onkologów jest suboptymalny dla tej jednostki chorobowej, bowiem onkolodzy z reguły nie mają II stopnia specjalizacji z chorób wewnętrznych i nie radzą sobie z prowadzeniem pacjenta z marskością wątroby. Przychodzą do mnie pacjenci, którzy w różnych ośrodkach onkologicznych zostali zdyskwalifikowani z leczenia HCC właśnie z powodu marskości wątroby. Właściwe leczenie internistyczne może poprawić funkcję wątroby i chory stanie się kandydatem do terapii onkologicznej.
PROF. MAREK WOJTUKIEWICZ: Zgadzam się, że wątroba jest wyjątkowym organem. Odgrywa bardzo ważną rolę w organizmie, to tu jest produkowanych wiele białek i czynników wzrostu. Ponadto jest ona ważnym elementem układu siateczkowo-śródbłonkowego. Leczenie raka wątroby musi być nie tylko skuteczne, ale też bezpieczne, ze względu na funkcje pełnione przez ten narząd w organizmie.
Podłożem raka wątrobowokomórkowego jest najczęściej marskość wątroby, która pogarsza wszystkie funkcje organizmu i nie pozwala na zastosowanie wielu terapii, ze względu na ryzyko niewydolności wątroby. Często pacjenci muszą być leczeni równocześnie przez lekarzy kilku specjalności: hepatologów, lekarzy chorób zakaźnych i onkologów, ponieważ trzeba zadbać zarówno o wydolność wątroby, jak też o leczenie przeciwnowotworowe.
PROF. ANDRZEJ DEPTAŁA: O jeszcze jednej trudności trzeba wspomnieć: czynność wątroby może pogorszyć leczenie onkologiczne, gdyż leki mają szereg działań niepożądanych. Wszystko to sprawia, że jest to wyjątkowo trudny nowotwór, jednak warto też powiedzieć, że jego leczenie jest bardzo dobrze poukładane, ?poszufladkowane?. Kwalifikując chorych do leczenia, bierzemy pod uwagę nie tylko stopień zaawansowania HCC (najlepiej wg klasyfikacji barcelońskiej), ale też stopień wydolności wątroby (np. wg skali Child- Pough) oraz stan sprawności chorego (np. w skali WHO/ ECOG). W ten sposób staramy się dopasować terapie pod bardzo konkretnego pacjenta.
U ponad połowy pacjentów rak wątroby jest diagnozowany już w zaawansowanym stadium. Spośród nowoczesnych leków systemowych dla chorych z zaawansowanym rakiem wątroby w Polsce jest dostępny tylko jeden, i to w bardzo ograniczonej formie. To mało, gdy porównać z innymi nowotworami, w których leczeniu jest już wiele nowoczesnych terapii?
PROF. ANDRZEJ DEPTAŁA: To zdecydowanie za mało, poza tym ten jedyny lek nie jest refundowany dla pacjentów, którzy mają przerzuty poza wątrobę. Rokowanie tych pacjentów jest gorsze, mają oni krótsze przeżycia, jednak ten lek również u nich jest skuteczny, wiemy to z piśmiennictwa naukowego i dlatego chcielibyśmy, by był dostępny również dla nich.
DR LESZEK KRAJ: Przy wyborze metody leczenia ważny jest stopień zaawansowania nowotworu i ich lokalizacja, czy są przerzuty do węzłów chłonnych i przerzuty odległe. Równie ważny jest stan pacjenta i stan pozostałej części wątroby. Bywa, że nowotwór jest niewielki, jednak marskość tak zaawansowana, że nawet wycięcie niewielkiego fragmentu wątroby spowoduje jej niewydolność. W przypadku oceny zaawansowania raka wątrobowokomórkowego korzystamy z tzw. skali barcelońskiej, która uwzględnia nie tylko zaawansowanie choroby nowotworowej, ale też funkcję wątroby i stan pacjenta. Na podstawie tej klasyfikacji proponujemy leczenie. Jeśli nie jest możliwe leczenie radykalne, jak chirurgia, transplantacja czy techniki ablacyjne, konieczne jest leczenie systemowe. Przez długie lata nie mieliśmy żadnych skutecznych metod leczenia systemowego, a jak wspominałem, chemioterapia nie odgrywa istotnej roli w leczeniu tego nowotworu. Pierwsza nowoczesna terapia pojawiła się dopiero w 2008 roku: sorafenib. W innych nowotworach już wtedy było wiele nowych, skutecznych metod. W Polsce najczęściej nowoczesne leki onkologiczne są dostępne dla pacjentów w ramach programów lekowych, do których kryteria kwalifikacji są bardzo wyśrubowane. W raku wątrobowokomórkowym mamy tylko jeden program lekowy: właśnie z sorafenibem. Nie można jednak do niego włączyć pacjentów, którzy mają zmiany pozawątrobowe. W związku z tym, takim pacjentom nie możemy zaproponować żadnej terapii, zgodnej z międzynarodowymi standardami.
PROF. MAREK WOJTUKIEWICZ: W leczeniu systemowym przez lata była stosowana chemioterapia, jednak jej skutki nie były satysfakcjonujące: nie udowodniono skuteczności, choć nadal bywa ona wykorzystywana przy niemożności zastosowania innej terapii.
Przełomem w leczeniu systemowym było pojawianie się sorafenibu: to inhibitor wielu kinaz, w tym ukierunkowanych na receptory biorące udział w angiogenezie. Był pierwszym lekiem w leczeniu systemowym i do dziś jest standardem w leczeniu pierwszej linii. W Polsce jest on dostępny, choć nie dla wszystkich chorych. Niestety, obecnie możliwości leczenia w naszym kraju na tym się kończą. Tymczasem w ostatnich latach pojawiły się nowe leki, które mają potwierdzone działanie. W pierwszej linii terapii chorych na zaawansowanego raka wątrobowokomórkowego takim lekiem jest lenwatinib: to również inhibitor wielu kinaz, nieco inaczej ukierunkowany niż sorafenib. Mają podobną skuteczność.
A co z leczeniem po wznowie choroby? W wielu nowotworach są już dostępne druga, trzecia, czwarta i kolejne linie leczenia. Jak jest w przypadku raka wątrobowokomórkowego?
PROF. ANDRZEJ DEPTAŁA: Niestety, w Polsce praktycznie nie ma możliwości leczenia w drugiej linii w zaawansowanym raku wątrobowokomórkowym, kiedy nie jest już możliwa terapia miejscowa, w postaci resekcji, radiotermoablacji, transplantacji wątroby, chemoembolizacji czy radioembolizacji. Dla tych chorych pozostaje jedynie leczenie systemowe. Są już liczne doniesienia naukowe o skuteczności wielu leków, które przedłużają życie chorym w tym stadium. Niestety, w Polsce, jeśli dojdzie do progresji choroby po sorafenibie, to praktycznie leczenia przyczynowego już nie ma. Pozostaje wyłącznie leczenie objawowe, często w ramach hospicjum domowego.
W drugiej linii można by przede wszystkim zastosować leki celowane molekularnie, jak kabozantynib. Z badań klinicznych wiemy, że przełamuje on oporność komórek raka na sorafenib. Z tego leku najbardziej skorzystaliby pacjenci, którzy mają szybką progresję po sorafenibie, właśnie dlatego, że ma on szersze spektrum aktywności. Mediana przeżycia chorych, którzy w drugiej linii otrzymali kabozantynib, wydłuża się o kolejnych 10-11 miesięcy. Innym lekiem jest regorafenib: skuteczny szczególnie dla tych pacjentów, u których sorafenib był długo stosowany i nie powodował objawów niepożądanych, gdyż te leki mają podobny profil działania. U niektórych chorych, zwłaszcza mających wysokie stężenie alfa- fetoproteiny, można byłoby zastosować ramucirumab. Są jeszcze leki, które hamują tzw. immunologiczne punkty kontrolne (PD -1, PD-L1): niwolumab, pembrolizumab, atezolizumab. Są skuteczne również w raku wątrobowokomórkowym, szczególnie podawane łącznie z kabozantynibem albo lenwatynibem, albo bewacyzumabem. Dzięki ich zastosowaniu zyskujemy dla pacjenta co najmniej kolejny rok życia.
Jeżeli zastosujemy sorafenib w pierwszej linii i nie będzie objawów niepożądanych, to pacjent przeżyje ok. 10-12 miesięcy. Gdybyśmy mieli możliwość zastosowania kolejnej linii leczenia, to pacjent miałby szansę na kolejny rok życia albo nawet więcej. Pacjenci z zaawansowanym rakiem wątrobowokomórkowym mieliby przed sobą nie rok, ale dwa lub trzy lata życia. Lista nowych leków dla pacjentów z zaawansowanym rakiem wątrobowokomórkowym stale się wydłuża.
PROF. MAREK WOJTUKIEWICZ: To prawda, jest kilka nowych terapii, które można zastosować w drugiej linii leczenia, gdy choroba nawraca. Regorafenib, chociaż nieznacznie różni się budową chemiczną od sorafenibu, to jest skuteczny w drugiej linii leczenia pacjentów, którzy otrzymywali sorafenib w pierwszej linii. Innym lekiem o potwierdzonym działaniu w drugiej linii jest kabozantynib: również drobnocząsteczkowy inhibitor wielu kinaz. Toksyczność tego leku jest niewielka i akceptowalna przez pacjentów. Obydwa blokują kinazy biorące udział w angiogenezie. Ich stosowanie daje dobre efekty, wydłuża okres przeżycia bez progresji choroby. Ważne jest też to, że są to leki doustne, co oznacza, że chory nie musi być hospitalizowany w celu przeprowadzenia leczenia. Mimo zaawansowanej choroby nowotworowej może pracować, być z rodziną.
W drugiej linii leczenia jest też zarejestrowany ramucirumab, w pełni ludzkie przeciwciało monoklonalne przeciwko receptorowi typu 2 dla czynnika wzrostu śródbłonka naczyń (VEGFR-2), blokujące ścieżkę przekazywania sygnałów komórkowych aktywowaną przez VEGF, a zatem preparat hamujący angiogenezę. Tzw. szybką ścieżką weszły do leczenia w USA dwa inhibitory immunologicznego punktu kontrolnego: PD1? receptora programowanej śmierci komórki, czyli niwolumab i pembrolizumab. Odblokowują one układ odpornościowy, zahamowany u chorych na nowotwory. Ostatnio FDA zaakceptowała też połączenie niwolumabu z ipilimumabem ? inhibitorem innego immunologicznego punktu kontrolnego, CTLA4. Ponadto próbuje się też kojarzyć inhibitory immunologicznych punktów kontrolnych z drobnocząsteczkowymi inhibitorami kinaz. Być może ten kierunek badań przyniesie nowe rozwiązania terapeutyczne dla chorych na HCC.
DR LESZEK KRAJ: Ostatnie dwa lata, a szczególnieostatnie miesiące, to wręcz ?otwarcie worka? z nowoczesnymi terapiami. Pojawienie się nowych leków cieszy po tak wielu latach stagnacji. Problemem jest dostęp chorych do tych terapii w Polsce, a raczej jego brak.
W jakim stopniu z tego ?wysypu? nowych terapii mogą korzystać polscy pacjenci? Na ile lekarze w Polsce mogą leczyć zgodnie z wiedzą medyczną i wytycznymi międzynarodowych towarzystw?
PROF. ANDRZEJ DEPTAŁA: Tylko wtedy, gdy mam możliwość badania klinicznego. Jeśli nie, to na razie nie mogę w ten sposób leczyć chorych. Możliwości onkologów w Polsce, w tym zakresie, niestety są zdecydowanie mniejsze niż w Europie Zachodniej czy USA.
DR LESZEK KRAJ: Nie mamy leków, które możemy podać pacjentom po progresji choroby. Tymczasem znana jest skuteczność kabozantynibu, ramucirumabu, regorafenibu. Ogromną nadzieją jest też połączenie immunoterapii z leczeniem antyangiogennym: w niektórych przypadkach możemy wręcz mówić o całkowitej remisji choroby. Na to nowoczesne leczenie niektórzy pacjenci odpowiadają spektakularnie. Nie dysponujemy czynnikami predykcyjnymi, dlatego dopóki nie rozpoczniemy leczenia, nie wiemy, jak pacjent zareaguje.
To znaczy, że pacjentom po wznowie choroby w Polsce nie ma już dziś w zasadzie nic do zaproponowania. W jakim są stanie?
DR LESZEK KRAJ: Są pacjenci w doskonałej formie, bez objawów klinicznych choroby. Są też tacy, którzy mają nakładającą się niewydolność wątroby lub inne schorzenia. Dla mnie osobiście najtrudniejszą grupą są pacjenci w doskonałej formie, którzy kwalifikowaliby się do każdego typu terapii systemowej, a my nie mamy im nic do zaoferowania. Część z nich niemal jednocześnie dowiedziała się, że jest zakażona wirusem HCV, ma marskość wątroby i jeszcze nowotwór. Niektórzy prawdopodobnie zakazili się HCV 30-40 lat temu, kiedy byli? honorowymi dawcami krwi. Dziś bycie dawcą krwi jest bezpieczne, jednak 30-40 lat temu możliwe było zakażenie się w ten sposób HCV. Dla mnie osobiście rozmowy z tymi pacjentami są najtrudniejsze. Byli dawcami krwi, a my im teraz mówimy, że są leki, które mogłyby im pomóc, ale w Polsce niedostępne, bo nierefundowane.
Jaką alternatywę ma pacjent, który ma wznowę po leczeniu sorafenibem, jeśli nie może otrzymać nowoczesnego leczenia?
DR LESZEK KRAJ: Pozostaje tylko leczenie objawowe. U niektórych można rozważyć klasyczną chemioterapię, która co prawda jest dostępna, ale nie mamy obiektywnych dowodów na jej skuteczność.
Jakie byłyby najważniejsze zmiany w diagnostyce i leczeniu, jakie trzeba by wprowadzić?
PROF. ANDRZEJ DEPTAŁA: Na pewno w przypadku raka wątrobowokomórkowego ? podobnie jak innych nowotworów ? nacisk powinien być położony na profilaktykę, czyli na zapobieganie marskości wątroby i na badania przesiewowe, ale także na sprawniejszą diagnostykę, gdyż wtedy leczenie jest łatwiejsze, a jednocześnie tańsze dla systemu ochrony zdrowia. Jest też szansa na wyleczenie pacjenta z HCC lub nawet także z marskości wątroby. Nie powinniśmy jednak zostawiać bez pomocy chorych z zaawansowaną postacią raka wątrobowokomórkowego, gdyż są możliwości, by wydłużyć ich życie. Na pewno mamy już wystarczające dowody naukowe, żeby w Polsce uruchomić drugą linię leczenia lekami ukierunkowanymi molekularnie dla pacjentów z tym rodzajem raka.
PROF. MAREK WOJTUKIEWICZ: Dziś chorym na zaawansowanego raka wątroby po wznowie choroby nie możemy zaproponować skutecznego leczenia, mimo że takie leki są, mają udowodnioną skuteczność.
DR LESZEK KRAJ: Z jednej strony obecnie jest bardzo pozytywny czas: pojawia się wiele nowych terapii, toczą się liczne badania kliniczne, więc zapewne nowych leków będzie jeszcze więcej. To na pewno wielkie wyzwanie dla płatnika, gdyż zawsze są one bardzo kosztowne. Zdaję sobie sprawę z ograniczeń finansowych w Polsce, jednak ta grupa pacjentów na tle innych chorych na nowotwory ma dziś bardzo ograniczone możliwości leczenia w naszym kraju.