W debacie, którą organizowaliśmy w czerwcu, brał aktywny udział minister Krzysztof Chlebus. To fakt godny odnotowania, przyjęty przez wszystkich uczestników dyskusji z wiarą i nadzieją, że byliśmy świadkami tworzenia nowej jakości dialogu między lekarzami-ekspertami, przedstawicielami administracji i organizacjami pacjentów. Nareszcie doszło do otwartej wymiany poglądów i realistycznego przedstawienia możliwości budżetowych. Tylko w taki sposób, bez demagogii, mogą powstać optymalne rozwiązania dla większości chorych. Trzeba pożegnać ideę uszczęśliwienia wszystkich; kiedyś była ona nazywaną utopią, a dziś ? stratą czasu.
Aktualne wydanie ?Świata Lekarza”, które mam nadzieję mieli Państwo już okazję mieć w ręku, tym razem poświęcone jest przeglądowi doniesień kardiologicznych z ostatnich miesięcy. Rozpoczynam je kilkoma słowami o sercu, mam jednak na myśli serce gospodarki, czyli inwestycje. Gdzie giną przeznaczane na nie pieniądze? Już piąty rok bezradnie brniemy przez kryzys. Niby płytko, ale grząsko, a przede wszystkim ? nieprzyjemnie. Na polskiej ?zielonej wyspie? nie odnotowujemy wzrostu gospodarczego, bo za mało inwestujemy. Dlaczego tak się dzieje? Zdania na ten temat są podzielone.
Polska gospodarka rynkowa spełniła wszystkie wytyczne ekonomistów: prywatne przedsiębiorstwa ograniczyły koszty stałe (zmniejszyły ilość miejsc pracy do absolutnego minimum), rozwinęły systemy kooperacyjne, włącznie z ? niesłusznie pogardzanym ? samozatrudnieniem. Poziom polskiego eksportu, przy konserwatywnym poziomie technologicznym, osiągnął maksimum. Na gospodarkę innowacyjną trzeba jeszcze poczekać, a tylko jej produkty dają szansę na odczuwalny wzrost zagranicznego popytu na polskie wyroby.
Prawda o polskim kryzysie jest bolesna: firm nie stać na inwestycje. Przedsiębiorcy rozpaczliwie szukają rezerw, których po prostu już nie ma.
W sierpniu nasza redakcja zorganizowała debatę na temat społecznych kosztów leczenia migreny. Obliczyliśmy, że jeden dzień zwolnień lekarskich z powodu migreny jest wart w Polsce 230.000.000 złotych! Nie, to nie pomyłka. Prawdopodobnie rzeczywista kwota jest nawet wyższa. Gdyby za te zwolnienia płacił ZUS, kraj zbankrutowałby lub ?na jednego mieszkańca przypadałby jeden szeryf? powołany w trybie pilnym przez rząd. Tak się jednak nie dzieje, bo wskazania G44 (migrena) i G43 (ból głowy) to kilkunastodniowe zwolnienia (czasem krótsze). Ich koszty pokrywają pracodawcy. Na zwolnienia lekarskie firmom musi wystarczyć pieniędzy. I wystarcza ? tylko jakim kosztem? Kosztem inwestycji. W takich warunkach przedsiębiorcy nie wyprowadzą nas z kryzysu. Ile fabryk można zbudować za 230.000.000 złotych? Ile nowoczesnych technologii można kupić za jeden dzień migreny?
PS
W ?Polityce? (nr 36[2923]) z 4 września br. redaktor Paweł Walewski pisze na stronie 71: ?(?) w 2010 roku choroby reumatoidalne spowodowały ponad 26 milionów dni nieobecności w pracy i wypłatę z Funduszu Ubezpieczenia Społecznego ponad 4,5 miliarda złotych.?. Oficjalnie dziura budżetowa min. Rostowskiego wynosi 24 miliardy. Jak wyleczyć taką gospodarkę?
Waldemar Wierzba
redaktor naczelny