Rozmowa z prof. Marią Siemionow
Prof. Maria Siemionow jest chirurgiem rekonstrukcyjnym, mikrochirurgiem oraz transplantologiem. W latach 1995-2013 kierowała Oddziałem Chirurgii Plastycznej i Mikrochirurgii w Klinice Kolegium Medycyny w Cleveland, od 2005 roku jest profesorem Wydziału Chirurgii, a od 2014 r. – profesorem ortopedii w Uniwersytecie Illinois w Chicago College of Medicine. Jest byłym prezesem International Hand and Composite Tissue Allotransplantation oraz American Society for Peripheral Nerve, a obecnie prezesem American Society for Reconstructive Transplantation.
Pani Profesor, minęło już 10 lat od wykonanego przez Panią przeszczepu twarzy. Przypomnijmy: był to wówczas czwarty przeszczep na świecie, a pierwszy obejmujący tak rozległy obszar twarzy (ok. 80 proc. jej powierzchni). Biorczyni była ofiarą postrzelenia. Dzięki operacji odzyskała twarz: szczękę wraz z podniebieniem, policzki, nos, powiekę dolną, górną wargę, zdolność samodzielnego oddychania, mówienia, jedzenia. Jak dziś czuje się Connie Culp? Jak funkcjonuje? Widać, że przeszła taki zabieg?
Funkcjonuje zwyczajnie: mówi, je, pije, normalnie żyje. W momencie przeszczepu miała 45 lat. Teraz jest o 10 lat starsza, a wraz z wiekiem wszyscy dojrzewamy, więc nie wygląda młodziej. Patrząc jednak na nią dziś, trudno byłoby stwierdzić, że miała kiedyś tak zdeformowaną twarz i jest po przeszczepie twarzy.
Ile takich operacji przeprowadzono do tej pory na świecie?
Nie wiadomo, czy wszystkie ośrodki zgłaszają wykonanie tego typu przeszczepów i czy wszystkie rzeczywiście zostały wykonane, jednak ze źródeł, którymi dysponujemy, wiemy, że przeszczepy twarzy wykonano u 39 pacjentów.
Przeszczepy twarzy to nadal rozwijająca się dziedzina transplantologii. Kwalifikacja do takich bardzo skomplikowanych zabiegów w dużej mierze zależy od tego, jak pacjenci dają sobie radę z brakiem twarzy, częściowym jej brakiem lub deformacjami. Wiele zależy od decyzji pacjenta, czy chciałby zdecydować się na operację, która nadal jest w pewnym sensie eksperymentalna.
Jakie są niebezpieczeństwa tego typu operacji?
Potencjalne powikłania są identyczne jak po transplantacji każdego innego organu, który wymaga podawania leków immunosupresyjnych do końca życia. To przede wszystkim możliwość odrzucenia potencjalnego przeszczepu, pojawienia się objawów ubocznych leków immunosupresyjnych. W przypadku przeszczepu twarzy jest to również możliwość potencjalnie opóźnionego gojenia się ran ze względu na stosowanie leków przeciwko odrzutowi.
To, o czym mówię, to potencjalne objawy uboczne. W przypadku dokonanych przez nas transplantacji z tymi problemami się nie spotykaliśmy.
Pani brat, prof. Krzysztof Kusza, powiedział kiedyś, że jest Pani osobą, która lubi stawiać sobie wyzwania i potrafi do nich dążyć przez wiele lat. Co było dla Pani największym do tej pory wyzwaniem?
Na pewno przygotowanie dokumentacji, logistyki, zespołu do wykonania transplantacji twarzy. To było wyzwanie nie tylko na jedno, ale nawet na dwa życia. Zorganizowałam zespół składający się z ponad lekarzy. Byli to chirurdzy plastyczni i rekonstrukcyjni, otolaryngolodzy, mikrochirurdzy, transplantolodzy, anestezjolodzy, psychiatrzy, specjaliści chorób zakaźnych, etycy. Doprowadzenie do pierwszego prawie całkowitego przeszczepu twarzy w Stanach Zjednoczonych to ogromne wyzwanie. Trzeba było się borykać z wieloma obwarowaniami logistycznymi, etycznymi, filozoficznymi, moralnymi i uzyskać wszystkie wymagane zgody. Koniecznych było wiele ekspertyz. Spełnienie tego wyzwania uważam za osobisty sukces.
Inne wyzwania, które pokonuję, to wyzwania codzienne, a także naukowe: prowadzenie od wielu lat badań naukowych nad terapią komórkami chimerycznymi, którą przygotowujemy i stosujemy w transplantologii. Ta terapia będzie miała zastosowanie nie tylko w przeszczepach twarzy czy ręki, ale też w przeszczepach organów, takich jak nerka czy wątroba. To bardzo duże wyzwanie dla mojego laboratorium, żeby taką terapię od podstaw ? od badań doświadczalnych ? przenieść do badan klinicznych i stosować ją u pacjentów. Może to być nawet większe wyzwanie niż transplantacja twarzy.
W odróżnieniu od transplantacji wątroby czy nerki, można powiedzieć, że transplantacje twarzy nie są operacjami ratującymi życie. Z jakimi dylematami trzeba się zmierzyć, zanim podejmie się decyzję o tego rodzaju transplantacji?
Technicznie często są to operacje ratujące życie. Trudno żyć bez twarzy. Jeżeli nie ma się twarzy, są niegojące się rany, nie można oddychać, jeść, mówić, nie można pić, zatem nie możemy powiedzieć, że transplantacja twarzy nie ratuje życia. Jeżeli można oddychać tylko przez rurkę tracheostomijną, a odżywiać się tylko dzięki gastrostomii ? a tak było w przypadku mojej pacjentki ? to wydaje się, że pacjent, który jest dializowany i czeka na przeszczep nerki, ma może nawet lepszą jakość życia.
Jednym z wyzwań, o których wspominała Pani podczas Kongresu Lekarzy Polonijnych 2 lata temu w Warszawie, jest przeszczepienie oka. Do tej pory jeszcze nikomu to się nie udało. Jakie są trudności z przeszczepieniem oka?
Jest to bardzo skomplikowana i, jak dotychczas, niewykonana procedura chirurgiczna na świecie. W naszym laboratorium prowadziliśmy zabiegi przeszczepu oka na szczurach. Natomiast w marcu tego roku opublikowałam pierwszą pracę w ?American Journal of Plastic and Reconstructive Surgery?, w której przedstawiłam badanie na ludzkich zwłokach w przygotowaniu do transplantacji oka. Konieczne jest więc po pierwsze przygotowanie logistyczne i chirurgiczne do transplantacji oka ? to samo robiłam wcześniej, przygotowując się do transplantacji twarzy. Praca została opublikowana i cieszy się dużym zainteresowaniem. Chodzi o przeszczep oka wraz z otaczającymi tkankami.
Największym problemem ? na razie nierozwiązywalnym, mimo wielu prób ? jest uzyskanie regeneracji nerwu wzrokowego. Pracuje nad tym też wielu naukowców na świecie, my również od lat prowadzimy badania w moim w laboratorium. Niestety, nadal bez większego sukcesu. Próbujemy różnych technik i mam nadzieję, że we współpracy z kolegami z innych ośrodków, w ciągu najbliższych lat uda się nam doprowadzić do regeneracji nerwu wzrokowego.
Sam przeszczep oka już dziś moglibyśmy technicznie wykonać. Jednak celem takiej transplantacji jest oko, które widzi. Najważniejszym problemem do rozwiązania na dzień dzisiejszy jest to, aby uzyskać powrót funkcji nerwu wzrokowego po transplantacji oka.
Pacjent będzie mógł na nowo widzieć?
Nerw wzrokowy jest odpowiedzialny za wszystko, co powoduje, że widzimy przedmioty, kolory, reagujemy na światło etc. Na razie żadnemu ośrodkowi, który nad tym pracuje, nie udało się doprowadzić do skutecznej regeneracji nerwu wzrokowego. Mamy nadzieję, że prowadzone przez nas oraz inne ośrodki badania idą w dobrym kierunku i ? mimo dotychczasowych trudności ? doprowadzą do regeneracji oraz odtworzenia funkcji nerwu wzrokowego.
Dla jakich pacjentów byłyby przeznaczone tego typu operacje?
Dla pacjentów, którzy stracili gałki oczne lub doznali poważnych urazów tej okolicy twarzy. Jest wiele takich osób ? po wypadkach, weteranów obecnych wojen. To bardzo duży problem, ponieważ odłamki bomb nie tylko niszczą twarz, ale też często pozbawiają oczu.
Jeśli to by się udało, być może w przyszłości byłoby możliwe przeszczepienie oka również pacjentom, którzy tracą wzrok z innych przyczyn. Jednak mówienie o tym dziś byłoby zbyt daleko idącym wyprzedzeniem faktów. Na razie takich możliwości nie mamy.
Mówimy o przeszczepieniu oka od dawcy, nie o sztucznym oku?
Od dawcy, gdyż inaczej byłaby to tylko proteza oka.
W prowadzonym przez Panią laboratorium są również prowadzone badania nad odtworzeniem funkcjonowania nerwu wzrokowego?
Tak, pracujemy nad tym również obecnie. Stosujemy różne technologie, miedzy innymi z zastosowaniem komórek macierzystych, aby przynajmniej częściowo potwierdzić powrót funkcji i regenerację nerwu wzrokowego. Współpracujemy z Kliniką Oftalmologii University of Illinois w Chicago. Prowadzimy m.in. badania na szczurach.
Badania poprzedzające przeszczep twarzy trwały 20 lat. Pamiętajmy o tym. Jesteśmy obecnie w trakcie prowadzenia badań nad przeszczepieniem oka i mamy nadzieję, że w ciągu następnych lat uda nam się uzyskać dobry efekt. Trudno dziś powiedzieć, czy będzie to całkowite odtworzenie funkcji nerwu wzrokowego, jednak na pewno w najbliższych latach będziemy obserwować postęp w tej dziedzinie.
Tego typu prace wymagają ogromnej cierpliwości i wielu lat żmudnej pracy. Wszyscy by chcieli, żeby efekt był możliwy za kilka miesięcy. Tak się nie da?
Absolutnie nie. Każdy, kto prowadzi badania naukowe, wie, że nic nie dzieje się przez jedną noc. Wszystko wymaga lat pracy, przygotowań, ekspertyz, poznawania nowych aspektów medycyny. Są nowe terapie, nowe możliwości, nowe technologie, nowe techniki operacyjne. To wszystko wpływa na konieczność ciągłego kształcenia się i adaptowania nauki do zmieniających się warunków.
Co Panią skłania do podejmowania wyzwań, na których realizację potrzeba wielu lat?
Lekarz, niezależnie od specjalizacji, czy jest chirurgiem, kardiologiem, pediatrą, stara się poprawić jakość życia swoich pacjentów. Musi być bardzo wytrwały, bo wiedza cały czas się zmienia. Dobry chirurg operuje z przyjemnością do końca życia. Podobnie jak dobry dyrygent z przyjemnością dyryguje orkiestrą do końca życia.
Rozmawiała: Katarzyna Pinkosz