Z dr. Szymonem Jagodzińskim, kardiologiem i ordynatorem Oddziału Chorób Wewnętrznych szpitala w Żyrardowie rozmawia Rafał Natorski
NAGRODA ZAUFANIA ZŁOTY OTIS 2024 ZA OSIĄGNIĘCIA WE WPROWADZENIU NOWOCZESNEJ KARDIOLOGII NA MAZOWSZU
W czasie naszej rozmowy kilkunastu kolejnych mieszkańców Polski umrze z powodu chorób sercowo-naczyniowych, które od dawna stanowią główną przyczynę zgonów. Czy ten tragiczny trend można zahamować?
Zadanie jest bardzo trudne, m.in dlatego, że brakuje kardiologów, a bez szerszej dostępności do specjalistów nie ma szans na poprawę sytuacji. Dużym problemem jest także wciąż niedostatecznie skuteczna profilaktyka. Moim zdaniem już w szkole powinniśmy zacząć uświadamiać młodym ludziom, jak duże znaczenie ma odpowiedni tryb życia, sposób odżywiania czy aktywność fizyczna. Zarówno dzieci, jak i rodzice muszą zrozumieć, że nie warto rezygnować z lekcji WF-u, bo takie zajęcia dają mnóstwo korzyści, w tym także pozytywnie wpływają na serce i układ krążenia. Jednak w dziedzinie edukacji mamy jeszcze dużo do zrobienia. Warto brać przykład choćby z naszych zachodnich sąsiadów. W Niemczech widok 90-letniego seniora jadącego w stroju sportowym na rowerze nie jest niczym niezwykłym, u nas to wciąż rzadkość.
Z zaleceń przedstawionych niedawno przez Światową Organizację Zdrowia wynika, że celem jest zmniejszenie do 2025 roku śmiertelności z powodu chorób sercowo-naczyniowych o 25 proc. Czy w Polsce realizacja takich zamierzeń jest realna?
Raczej nie. Osiągnięcie wytyczonego celu utrudnia nam niedostateczna liczba personelu medycznego. Ponadto cały system opieki zdrowotnej nie jest jeszcze odpowiednio zorganizowany i przygotowany. Przykład? Opieka nad osobami w podeszłym wieku, które oprócz chorego serca wykazują często także cechy zespołu otępiennego. Mogą mieć dobrze dobrane leki, ale co z tego, skoro zażywają je niezgodnie z zaleceniami, bo nikt nad tym nie czuwa. Warto wprowadzać rozwiązania, które już sprawdziły się w innych krajach, choćby w Kanadzie, gdzie normą są telefony do pacjentów zapraszające ich na wizytę u specjalisty.
Kapituła Nagrody Zaufania Złoty OTIS 2024 uhonorowała pana za osiągnięcia we wprowadzeniu nowoczesnej kardiologii na Mazowszu. Jakie zmiany udało się wcielić w życie?
Moim obecnym obszarem działalności jest powiat żyrardowski, bardzo zaniedbany pod wieloma względami, także zdrowotnymi. Przez długi czas mieszkańcy mieli ogromny problem z dostępem do opieki specjalistycznej, w tym kardiologicznej. Nierzadkie były sytuacje, że pacjent ze wskazaniem do implantacji rozrusznika wielokrotnie omdlewał, bo nikt nie wpadł na pomysł, że może to wynikać ze zbyt wolnej czynności serca. Dziś dzięki lepszej współpracy z innymi lekarzami udaje nam się szybciej wychwytywać takie problemy. Częściej kierujemy pacjentów na badania specjalistyczne: tomografię tętnic wieńcowych albo rezonans magnetyczny serca. Nie zrobiłem niczego przełomowego, po prostu staram się leczyć pacjentów zgodnie z aktualnymi wytycznymi kardiologicznymi i stosuję metody ich wdrażania, które sprawdziły się w innych ośrodkach.
Dla kardiologa bardzo ważna jest współpraca z lekarzem rodzinnym, który działa na pierwszej linii frontu. To on powinien wychwytywać niepokojące sygnały i kierować pacjenta do specjalisty. Jak to wygląda w praktyce?
Doszkalanie lekarzy rodzinnych i uwrażliwianie ich na choroby serca to bardzo ważne zadanie, jednak bywa z tym różnie. W naszym powiecie wielu z nich jest w wieku emerytalnym i często po prostu nie mają już sił, by uczestniczyć w kolejnych szkoleniach czy poznawać nowe metody. Młodych medyków tymczasem brakuje i to jest największy problem.
Dlaczego zdecydował się pan zostać kardiologiem?
Kiedyś specjalizacja z kardiologii była marzeniem wielu studentów medycyny. Udało mi się je spełnić, choć po studiach nie byłem jeszcze pewien, czy to faktycznie obszar moich największych zainteresowań. Na swojej ścieżce zawodowej spotkałem jednak świetnych specjalistów kardiologów, dzięki którym zdobywałem niezbędne doświadczenie. W kolejnych latach pracowałem w różnych sektorach ochrony zdrowia, od nocnej pomocy lekarskiej i jednostek medycyny ratunkowej po poradnie specjalistyczne, gabinety lekarza rodzinnego, szpitale powiatowe i wojewódzkie czy klinikę wojskową. Podpatrywałem najlepszych, dzięki czemu, gdy zostałem ordynatorem Oddziału Chorób Wewnętrznych Szpitala w Żyrardowie, miałem pomysł na jego funkcjonowanie i organizację. Za sukces uważam fakt, że oddział bilansuje się finansowo, pacjenci są zadowoleni, a personel ma satysfakcję, że jego ciężka praca przynosi efekty.
Większym wyzwaniem jest leczenie chorych czy kierowanie oddziałem szpitalnym i walka z biurokracją, która wciąż stanowi bolączkę polskiego systemu ochrony zdrowia?
Leczenie pacjentów jest najprzyjemniejszym doświadczeniem lekarza. W przeciwieństwie do tego wszystkiego, co wiąże się z zarządzaniem placówką medyczną. W tej kwestii problemów nigdy nie brakuje, choćby z systemami informatycznymi, które wciąż zawodzą, choć są coraz bardziej zaawansowane. To potrafi zniechęcać do pracy.
Jakie ma pan plany na przyszłość?
Przede wszystkim stawiam sobie za cel jeszcze lepszą organizację i rozwój oddziału, którym kieruję. Chciałbym wyposażyć go w nowoczesny sprzęt, by nie trzeba było wysyłać pacjentów wymagających tomografii tętnic wieńcowych czy rezonansu serca do innych ośrodków. Zależy mi na dalszym szkoleniu personelu, by był jeszcze bardziej wykwalifikowany i empatyczny w stosunku do pacjenta. I chciałbym mieć trochę więcej czasu dla siebie i rodziny.