Największe korzyści z nowoczesnej terapii uzyskamy, gdy będziemy ją stosować już w pierwszej linii, u chorych będących w najlepszym stanie. Ważny jest też aspekt etyczny: podawanie wcześniej terapii bardziej efektywnych, obarczonych mniejszym ryzykiem działań niepożądanych, czyli bezpieczniejszych, jest najbardziej korzystne dla pacjenta ? mówi prof. Marcin Czech, prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego, wiceminister zdrowia w latach 2017-2019, twórca polityki lekowej państwa.
Wytyczne towarzystw naukowych, m.in. ESMO, NCCN wprowadzają nowoczesne terapie do pierwszej linii leczenia, jako najbardziej skuteczne. W Polsce ten proces przebiega wolniej. Czy istnieje szansa, że taki kierunek zmian będzie w większym stopniu wdrażany w Polsce? Hematolodzy podkreślają, że bardzo ważne jest to, żeby już w pierwszej linii wprowadzać najbardziej efektywne terapie.
Z uwagi na kształt naszego prawa dotyczącego refundacji, nic nie stoi na przeszkodzie, by zmienić kształt programu lekowego i przesunąć innowacyjne leczenie do pierwszej linii. Problem dotyczy budżetu, ponieważ nowoczesne terapie z reguły są droższe, a w pierwszej linii na pewno mogłoby z nich skorzystać więcej pacjentów niż w kolejnych liniach, dlatego byłoby to spore obciążenie dla budżetu. Z drugiej strony, jeśli spojrzymy na problem pod kątem farmakoekonomicznym i medycznym, to na pewno największe korzyści z nowoczesnej terapii uzyskamy, gdy będziemy ją stosować już w pierwszej linii, u chorych będących w najlepszym stanie, nieobciążonych chemioterapią i jej skutkami ubocznymi. Ci chorzy na pewno będą mieli większą szansę na odniesienie sukcesu terapeutycznego. Oczywiście, ważny jest też aspekt etyczny: podawanie wcześniej terapii bardziej efektywnych, obarczonych mniejszym ryzykiem działań niepożądanych, czyli bezpieczniejszych, jest najbardziej korzystne dla pacjenta.
Problemem jest to, że Polska wciąż wydaje mniej środków publicznych niż inne kraje na nowoczesne terapie. Dlatego decyzje są podejmowane ostrożnie, zwykle nowe terapie otrzymują niewielkie populacje pacjentów, chcemy mieć więcej dowodów na długofalowe działanie w tych wcześniejszych liniach leczenia. Z powodów finansowych Polska częściej decyduje się na rozwiązania, które są pewne, bazują na wynikach wieloletnich badań i nie budzą wątpliwości.
Nowością są terapie ograniczone w czasie: w przewlekłej białaczce limfocytowej wytyczne ESMO mówią o stosowaniu w pierwszej linii wenetoklaksu i obinutuzumabu przez rok. Jaka jest wartość dla systemu ochrony zdrowia terapii ograniczonych w czasie?
To pewna nowość, której wcześniej nie było. Zwykle pacjentów trzeba leczyć przewlekle, nie wiadomo przez jak długi okres. Tak naprawdę nie potrafimy wówczas oszacować, jakie będą koszty wprowadzenia innowacyjnej terapii.
Sytuacja z terapią ograniczoną w czasie jest inna; jesteśmy w stanie bardzo dokładnie oszacować, jaki będzie wpływ decyzji o refundacji na budżet, ponieważ leczenie kończy się po roku, a później nie jest kontynuowane. Widzę pewną analogię z wirusowym zapaleniem wątroby typu C, gdzie również prowadzi się leczenie przez określony czas i jest ono bardzo efektywne.
Rozmawiała: Katarzyna Pinkosz